czwartek, 30 stycznia 2014

Wystarczy "6 kroków", aby udowodnić, że świat jest mały

Teoria sześciu stopni oddalenia zawsze wydawała mi się pociągająca, ponieważ nie tylko zmniejszała świat, ale również moje własne poczucie bycia kimś zupełnie nieznaczącym w populacji ponad 7 miliardów ludzi przebywających na naszej planecie. Zgodnie z tą teorią od każdej osoby na świecie dzieli nas nie więcej niż sześciu pośredników. Nie ważne, czy jest to Johnny Depp, papież, czy rolnik z Papui-Nowej Gwinei, dotarlibyśmy do nich poprzez znajomego znajomego znajomego znajomego znajomego znajomego. Twierdzenie oparte zostało na wynikach eksperymentu o nazwie „świat jest mały”, przeprowadzonego w 1967 roku przez psychologa Stanleya Milgrama. Uczestnicy eksperymentu, wybrani losowo mieszkańcy Nebraski i Kansas, poproszeni zostali o wysłanie listów do przyjaciela naukowca, zamieszkałego w Bostonie. W przypadku, gdy nie znali bezpośrednio tej osoby, list mieli przesłać komuś, kto ich zdaniem znajdował się najbliżej docelowego adresata. Na podstawie rezultatów eksperymentu, badacze stwierdzili, że mieszkańców dwóch dowolnych stanów dzieli tylko 6,2 „znajomego”. Teoria nie zyskała poparcia naukowego, ale z pewnością pozwoliła spojrzeć z nowej perspektywy na powiązania pomiędzy ludźmi. Stała się również punktem wyjścia dla polskiego filmu dokumentalnego „6 kroków” w reżyserii Bartosza Dombrowskiego, o którym mam zamiar kilka słów napisać.

wtorek, 28 stycznia 2014

"Ratując pana Banksa": film o spełnianiu obietnic

Są filmy, które pozostawiają w nas trwały ślad, zmieniają nasz sposób myślenia, pokazują zupełnie inną perspektywę patrzenia na świat. Są filmy, które zachwycają efektami specjalnymi, zdjęciami bądź kostiumami. Są filmy, które przez dwie godziny igrają naszymi emocjami, trzymając nas na krawędzi fotela z zaciśniętymi pięściami i napiętymi mięśniami. I w końcu są filmy, których zadaniem jest wprawić nas w dobry nastrój, pokazać, że warto walczyć o swoje marzenia, każdy problem można pozytywnie rozwiązać, a wszyscy ludzie są z natury dobrzy. Porządnie napisane, wyreżyserowane i zagrane. Takie, które sprawiają, że robi się człowiekowi trochę cieplej, radośniej i milej, zarówno na ciele, jak i na duszy. Jednym z nich jest „Ratując Pana Banksa”, film opowiadający o mężczyźnie, który uparcie dąży do spełnienia obietnicy złożonej swoim córkom oraz kobiecie, która zrobi wszystko, aby obronić swoją rodzinę.


piątek, 3 stycznia 2014

Miłość na kinowym ekranie w pierwszej połowie 2014 roku

Początek nowego roku to dla kinomaniaka zawsze czas ważny, pracowity i emocjonujący. To wtedy pojawia się zatrzęsienie gorących premier, którymi raczą nas polscy dystrybutorzy. Ja już szykuję śpiworek, jasiek oraz szczoteczkę do zębów i przeprowadzam się do kina. Na popcornie, naczosach i coca coli spokojnie przeżyję miesiąc, może dwa. Wyeliminuję za to stres wywołany obawą, że coś przeoczę albo o czymś zapomnę. W przypadku osoby, która potrafi denerwować się dosłownie każdą głupotą, to bardzo duże udogodnienie. Muszę jednak liczyć się z tym, że mój sprytny plan zamelinowania się w kinie spali na panewce i dlatego potrzebny mi plan B. Zamierzam zatem skorzystać z najbardziej tradycyjnego sposobu zarządzania czasem, jaki zna ludzkość, a mianowicie stworzenia listy „filmów do obejrzenia w kinie” przez następne pół roku. 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Filmowa miłość w 2013 roku – komedie

Końcówka grudnia to czas najróżniejszych podsumowań, rankingów, list i innych kuriozów, które jedni uwielbiają, a inni nienawidzą. Czy to prywatnie, czy zawodowo zbliżający się ku schyłkowi rok zmusza nas do zastanowienia się, co było w nim dobrego, co złego, co nas zaskoczyło, a co zmartwiło. Osobiście wolę nie myśleć za dużo o tym, które postanowienia poczynione na początku 2013 roku udało mi się zrealizować, a które całkowicie olałam (przeklęte 5 kilogramów). Za kilka dni zrobię nowe i znowu będę się łudzić, że ten nowy rok okaże się zupełnie różny od poprzedniego. Ale to tak prywatnie. Wszystkie popkulturowe podsumowania natomiast bardzo lubię, ponieważ czasami dzięki nim udaje mi się odkryć coś, co przeoczyłam lub czemu nie dałam szansy, a okazało się, że jednak było warto. Zamiast więc zamartwiać się, czemu w dalszym ciągu nie osiągnęłam oszałamiających sukcesów, postanowiłam stworzyć takie popkultulove podsumowanie, które może przyda się Wam jako lista filmów „do nadrobienia”, a mi samej pozwoli rozliczyć się kilkoma filmowymi dziełami, o których nie pisałam na blogu, ponieważ wyświetlane były w kinie wtedy, gdy ja trwałam w stanie bezwenia i zniechęcenia.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świąteczny popkulturowy romans w wersji super combo

Hohoho! Czy u Was też już pachnie kapustą, piernikiem i histerią wywołaną obawami, że sernik opadnie, kaczka się nie upiecze, a pierogi rozejdą? Nie ma to jak duch świąt wyczuwalny w każdej kłótni pod tytułem „mówiłam ci, żebyś zrobił to wcześniej” oraz „a po co nam właściwie te święta?”. Na szczęście nic tak ponownie nie spaja nadszarpniętych przed świętami więzów rodzinnych jak mocny ajerkoniak i trafione prezenty. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam święta, właśnie razem z tą ich mroczną stroną, która jednak nigdy nie przyćmiewa tego, że przez kilka dni ludzie stają się sobie bliżsi. Chociażby nawet krzyczeli na siebie, obrażali się i wytykali sobie różne rzeczy. Może to wada w wychowaniu, ale szczerze uważam, że w ten sposób pokazują, że im zależy. Chyba nie ma nic gorszego niż chłodna obojętność. Z drugiej strony warto dać sobie chwilę wytchnienia i odpoczynku od tego całego holly-jolly-merry-christmas i pomiędzy pieczeniem piernika i sernika zająć się czymś, co pozwoli na chwilę oddechu. Ten wpis nie przyniesie Wam odpoczynku od świątecznego wszędobylstwa, ale może chociaż nieco rozbawi, a kto wie, może także okaże się przydatny. 

piątek, 13 grudnia 2013

Kobiety "Żony idealnej" udowadniają, że można być babą i osiągnąć sukces

Silne postacie kobiece (strong female characters) to temat, który wciąż wywołuje ożywione dyskusje i spory. Popkulturę wini się w nich przede wszystkim za to, że na żądania wprowadzenia do swoich wytworów silnych bohaterek, odpowiedziała stworzeniem kolejnego niesprawiedliwego wzorca, nijak odnoszącego się do rzeczywistości. Zamiast zacząć przedstawiać prawdziwe kobiety, wzięła się za tę nieszczęsną damsel in distress i kazała jej zhardzieć: wysłała na siłownię i kurs karate, nauczyła posługiwać się bronią, a w usta włożyła brzydkie słowa i cięte riposty. Pozwoliła jej być na tyle silną, na ile mieściła się w ramach kolejnej męskiej fantazji. O tak pożądanej wielowymiarowości kobiety mogły zapomnieć. Chciały siły i ją dostały, tylko że nie taką, o jaką im chodziło. W ich mniemaniu siła miała być tożsama z postaciami posiadającymi głębię, dobrze napisanymi oraz istotnymi dla fabuły dzieła. Na szczęście niektórzy twórcy zrozumieli tę drobną różnicę i konstruują interesujące (silne) postacie kobiece. W tym kontekście wyróżnia się serial „Żona idealna” (The Good Wife), w którym pojawiają się kobiety silne nie dlatego, że kopniakiem potrafią wyważyć drzwi, lecz posiadające złożone osobowości i skomplikowane charaktery.


piątek, 6 grudnia 2013

Co się zdarzyło pod jemiołą, zostaje pod jemiołą

Nowy wpis miał dotyczyć zupełnie innego tematu, ale wczorajsze spotkanie Secret Santa, zorganizowane przez Zwierza popkulturalnego przestawiło mnie całkowicie w świąteczny cykl. Wręczanie własnoręcznie zrobionych prezentów często całkowicie obcym osobom, rozmowy o intymnych szczegółach zafanienia z podobnie pokręconymi istotami, zachwycanie się jak tribble wiruje w kieliszku do martini – to wszystko istotne elementy popkulturowego świętowania. Zwierzu, nie chciałabym wywierać presji, ale ta pięćdziesiątka pozytywnych wariatów, która wczoraj spotkała się w Warszawie plus wszystkie osoby, które wyślą prezenty pocztą lub dostarczą je na spotkaniach w różnych miastach Polski (i nie tylko), uważają teraz Secret Santa za nową świecką tradycję i chyba nie wyobrażają sobie kolejnego grudnia bez niej. No, ale wracajmy do wpisu, który wbrew pozorom nie będzie w całości poświęcony innej blogerce. Będzie za to o całowaniu. Takim świątecznym. Pod jemiołą.

niedziela, 1 grudnia 2013

„Ani słowa więcej” – czy da się zrecenzować miłość?

Zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym, jakby to było poznać wszystkie wady nowego partnera na samym początku znajomości i na ich podstawie szybko ocenić, czy rzeczywiście mamy ochotę pakować się w ten cały ambaras? Otrzymać coś w rodzaju recenzji od poprzedniej miłości, z wypunktowanymi problemami, które doprowadziły do rozstania. Czy to miałoby jakikolwiek sens? Z jednej strony wydaje się, że i owszem, pozwoliłoby nam zaoszczędzić czas, nerwy i negatywne emocje. Odpowiedź na to pytanie nie jest jednak taka oczywista, jako że człowiek to nie film, czy książka, które można ocenić pod względem pewnych stałych kryteriów. A i to nie zawsze, ponieważ może się okazać, że dany wytwór kultury po prostu nie został stworzony z myślą o nas. Nad pytaniem tym zastanowiła się Nicole Holofencer, a efektem tych przemyśleń jest film „Ani słowa więcej”, który wyreżyserowała i do którego napisała scenariusz. (Wpis posiada dwie części, druga powstała jako impuls wywołany dzisiejszą wiadomością)

środa, 27 listopada 2013

Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia - trójkąt miłosny oraz walka na śmierć i życie, czyli kolejna ekranizacja literatury młodzieżowej


Podczas jednego z wywiadów promujących „W pierścieniu ognia” dziennikarka wręczyła Joshowi Hutchersonowi i Jennifer Lawrence bransoletki przyjaźni zrobione z cukierków. Po obejrzeniu filmu całkowicie ją rozumiem i mam ochotę na to samo. Tylko ja bym przekupiła ich czymś więcej niż cukierkami. Na przykład ciastem albo babeczkami. Ekranizacji drugiej części trylogii Suzanne Collins udało się bowiem to, na czym poległ pierwszy film – pozwoliła mi nawiązać połączenie z bohaterami, sprawiając, że zapragnęłam się z nimi zaprzyjaźnić, pójść do baru i pogadać o ulubionych kolorach. Jej ogromną zaletą jest to, że wydobywa z aktorów to, co najlepsze, jednocześnie pozwalając im pozostać sobą i nie wychodzić z roli. Nie wiem, czy to zasługa tego, że aktorzy zdążyli się utożsamić z granymi przez siebie postaciami, zbudować między sobą więzi, czy też lepiej zostali pokierowani przez reżysera i scenariusz. Istotne jest jednak to, że w ich grze widać zarówno większe zaangażowanie, niezbędne przy odgrywaniu scen poważnych jak i luz, pozwalający na wprowadzenie do mrocznej fabuły nieco humoru. 
 

środa, 20 listopada 2013

Don Jon - prawdziwego mężczyznę poznaje się po historii jego przeglądarki.

Mężczyzna ogląda porno. Każdy. Codziennie. Tak przynajmniej uważa Jon, a na potwierdzenie swojego autorytetu w sprawach męskości może wymienić długą listę kobiet, z którymi uprawiał seks. Wszystkie to przynajmniej ósemki albo dziewiątki w dziesięciostopniowej skali. Nie bez przyczyny koledzy nazywają go Don Jonem - z klubu nigdy nie wychodzi sam. Seks z pięknymi kobietami mu jednak nie wystarcza, zawsze i tak wraca do porno. I nie ma z tym problemu, dopóki nie zakochuje się w Barbarze, prawdziwej dziesiątce. Z nałogiem jednak nie jest tak łatwo zerwać.


niedziela, 17 listopada 2013

"You like me, right now, you like me!" Liebster Award.

Liebster Award to świetna zabawa pozwalająca na promocję mniej znanych blogów, do których moglibyśmy nigdy nie dotrzeć, przez co stracilibyśmy okazję zobaczenia, jakie są fajne. Tak, myślę w tej chwili o swoim blogu, nominowanym do nagrody przez wcale-nie-tak-mało-znaną Mysz z Mysza Movie. Ale nie tylko. Sama bowiem mam wielką frajdę podczas czytania liebsterowych wpisów blogerów, których znam i czytam oraz odkrywania blogów, które od tej pory zamierzam czytać. Zasady zabawy są proste: każdy nominowany do nagrody bloger odpowiada na 11 zadanych pytań, nominuje kolejne 11 blogów i zadaje swoje 11 pytań. Pytania Myszy brzmiały bardzo niewinnie do chwili, kiedy zaczęłam na nie odpowiadać. Obiecałam pisać prawdę i tylko prawdę. Co z tego wyszło? Przekonajcie się sami.


sobota, 26 października 2013

Czy to fantastyka? Czy to kryminał? Czy to romans? Nie, to Sleepy Hollow.


Snując swoje plany związane z jesienną ramówką serialową nie uwzględniałam w nich Sleepy Hollow. Przeczytawszy ogólne informacje o tej nowości, stwierdziłam, że nie rokuje najlepiej. O tym, że jednak warto zainteresować się telewizyjną opowieścią o jeźdźcu bez głowy dowiedziałam się z facebookej tablicy, na której pewien osobnik płci męskiej entuzjastycznie informował o tym, że to taki over the top serial fantastyczny z Anglikiem o pięknym tembrze głosu (albo tak to sobie zapamiętałam). W każdym razie tyle, plus jedno spojrzenie na miłą oku aparycję właściciela owego głosu, wystarczyło, abym skusiła się do obejrzenia pilota. 

piątek, 6 września 2013

Seksualnie niebezpieczne wesołe miasteczka


Wesołe miasteczka kojarzą mi się przede wszystkim z wędrownymi lunaparkami, które zwykły odwiedzać mniejsze miejscowości, jak ta, w której się wychowałam. Elektryczne samochodziki, domy strachu i łańcuchowe karuzele stanowiły najwyższą formę rozrywki, o jakiej można było marzyć w pipidówku podlaskim. 







czwartek, 8 sierpnia 2013

Waląc "Głową w mur" pomiędzy wschodem i zachodem


Polacy nie są przyzwyczajeni do temperatur przekraczających trzydziestą kreskę na termometrze. Na minusie to może jeszcze, ale z pewnością nie ponad zerem. No dobra, może nie będę uogólniać, to ja nie jestem przyzwyczajona do takich temperatur. Mój mózg przestaje pracować gdzieś tak około 28 stopnia, a potem już tylko wegetuje. Jak pisać, gdy stukanie palcami po komputerze można porównać do stąpania po rozżarzonych węglach?

czwartek, 1 sierpnia 2013

Czego o miłości i związkach próbowały nauczyć mnie seriale dla nastolatków?

Kiedyś nasze dzieci usłyszą od nas niesamowite historie o tym, jak to seriale oglądało się w telewizorze, na każdy odcinek trzeba było czekać tydzień, stacje telewizyjne nawet w 25 minutowy format potrafiły wcisnąć 10 minut reklam, a denerwującej czołówki nie można było przewinąć. I nie będą mogły uwierzyć w to, że my się na to zgadzaliśmy, ba, dobrowolnie cały dzień nerwowo spoglądaliśmy na zegarek, spotkania ze znajomymi planowaliśmy tak, aby nie doszło do kolizji, a tuż przed godziną zero modliliśmy się, aby nie było burzy (bo wtedy TRZEBA będzie wszystko wyłączyć) i nie przyszedł ktoś z wyższą rangą w domowej hierarchii władania pilotem, żądając przełączenia „tych bzdur”. 


sobota, 27 lipca 2013

Frances Ha: oda do młodości i przyjaźni

Hipsterzy mają swoje knajpy, gadżety, ubrania oraz sposób mówienia. Mają także swoje kino. A w ramach tego kina powstaje sporo filmów, które nigdy nie trafią w gusta szerszej publiczności i pozostaną ciekawostką, znaną zawężonej części naszego społeczeństwa. „Frances Ha” na szczęście nie należy do tej kategorii, chociaż po obejrzeniu trailera aż korci zaszufladkować ten film pod nazwą „indie hipster movie”. Po skończonym seansie należałoby jednak tę szufladkę otworzyć, wyjąć go i najlepiej już nigdzie więcej nie wkładać. Można rzecz jasna zakwalifikować ten film jako komedię obyczajową, wyraźnie inspirowaną francuską Nową Falą. No ale właściwie po co? „Frances Ha” to zwyczajna historia zwyczajnej dziewczyny, opowiedziana z humorem, luzem i całkowicie bez jakiegokolwiek zadęcia. Niech się zatem nie przeraża nikt, komu czarno-białe filmy kojarzą się z nudą i inteligencką przesadą. Sama historia jest bowiem bardzo kolorowa, a główna bohaterka to tak barwna postać, że aż szkoda, że musimy ją oglądać w odcieniach szarości.

wtorek, 23 lipca 2013

Kobiety jednak czasem się lubią, czyli "Gorący Towar" wkracza do akcji

Lato w pełni. Słońce świeci, chęci do pracy na poziomie zerowym, a samo myślenie przychodzi z niewyobrażalnym trudem. Nawet pójście do kina na film, który skłaniałby nas do umysłowego wysiłku nie wydaje się dobrym pomysłem. Wytwórnie filmowe dobrze zdają sobie sprawę z naszej wyjątkowo silnej w tym sezonie potrzeby rozrywki, nieskręcającej dodatkowo zwojów mózgowych. Dostarczają nam zatem okazji do wieczornego odprężenia w kontakcie z dziełami, przy których bez skrępowania możemy napchać brzuchy popcornem, wysiorbać płynny cukier i porechotać ze znanych, ale wciąż śmiesznych dowcipów. Jedną z takich nieinwazyjnych dla umysłu, skupionego jedynie na odliczaniu dni do planowanego urlopu, rozrywek jest „Gorący towar”. Komedia kryminalna, która stosuje stare chwyty, nieobce każdemu, kto wychował się na filmach typu „Zabójcza broń”, „Tango i Cash”, czy „Godziny szczytu”. Stosuje je jednak na tyle umiejętnie, że podczas seansu musimy uważać, aby od śmiechu nie zakrztusić się naszymi przekąskami. Mogłoby się to skończyć dla nas naprawdę źle, szczególnie jeśli na sali znalazłby się ktoś, kto tak samo ochoczo, jak bohaterka filmu skoczyłby nam na ratunek.

piątek, 12 lipca 2013

Jak Idris Elba odwołał apokalipsę, czyli moje achy i ochy wznoszone nad Pacific Rim

Nie pisałam dotąd o filmach science fiction, ani filmach będących ekranizacją komiksów, ponieważ obawiałam się, że nie mam odpowiednich kompetencji, aby móc je dobrze ocenić i nie wystawić się na krytykę za popełnienie jakiegoś straszliwego błędu. Bo chociaż uwielbiam, gdy na ekranie superbohater przywdziewa lśniącą zbroję, szybuje pod niebo i pokonuje w pojedynkę całą armię badguyów, to nie czytałam wielu komiksów i mam braki w tej sferze popkulturowej edukacji. Tak samo rzecz ma się z science-fiction, które niezmiernie mnie fascynuje, ale nigdy nie żyłam nim tak, jak część moich znajomych. Dzisiaj jednak po przeczytaniu recenzji „Pacific Rim”, opublikowanej w portalu Gazeta.pl stwierdziłam, że skoro ktoś, kto wydaje się jeszcze mniej kompetentny w temacie ode mnie, może ten film uznać za „dowód niebotycznej frustracji Del Toro, który nie mógł nakręcić Hobbita, więc postanowił Amerykanom udowodnić, że żaden z niego artysta”, to ja mogę napisać recenzję z punktu widzenia osoby, która poszła na film o potężnych robotach walczących z potężnymi potworami i przez ponad dwie godziny siedziała w kinie z rozdziawioną buzią i radośnie machała rękami zagrzewając bohaterów do walki oraz ledwo powstrzymywała się przed pobiegnięciem za Idrisem Elbą za każdym razem, gdy wzywał do walki. Na serio, jeśli kiedykolwiek będzie groziła nam apokalipsa, to tylko on będzie w stanie ją odwołać.

sobota, 6 lipca 2013

Chodźmy do Paris... chcę kraść!

Chcą być sławni, ale nie mają wykształcenia, talentu, ani motywacji do ciężkiej pracy. Pragną bogactwa, ale bez wysiłku i wyrzeczeń. Nie przejmują się innymi ludźmi i nie martwią przyszłością, która przecież musi być wspaniała. Całe swoje nastoletnie życia spędzili śledząc życia celebrytów, a teraz znaleźli sposób, aby jeszcze bardziej się do nich zbliżyć. Nie widzą nic złego we włamywaniu się do ich domów, przymierzaniu ich ubrań i wynoszeniu tego, co najbardziej im się spodoba. To w końcu tak łatwe, że nie może być złe. W taki sposób bohaterów afery Bling Ring przedstawia Sophia Coppola w swoim najnowszym filmie.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Nie zapomnisz mnie…, bo ja ci nie dam zapomnieć

Utrata pamięci stanowi bardzo wdzięczny temat na film, ponieważ pozwala na zbudowanie ciekawej historii opartej na procesie odzyskiwania zatartych wspomnień oraz docierania do prawdy o samym sobie, która nie zawsze spełnia oczekiwania bohaterów. Równie chętnie wykorzystuje się ten motyw w filmach kryminalnych, co w romantycznych komediach oraz melodramatach. W pierwszym przypadku kluczem jest tajemnicza przeszłość bohatera, niewyjaśnione przyczyny utraty pamięci oraz niebezpieczne konsekwencje prób dotarcia do prawdy. Filmy romantyczne natomiast opowiadają o tragedii, jaką jest utrata wspomnień dzielonych z najbliższą osobą, walce o ich przywrócenie oraz budowaniu wspólnego życia nawet wtedy, gdy ta walka kończy się porażką.

wtorek, 25 czerwca 2013

O spotkaniach po latach

 
Celine i Jesse’go uważam za swoich starych przyjaciół, takich, których mogę nie widzieć kilka lat, ale jak tylko zaproponują kolejne spotkanie, pobiegnę na nie na złamanie karku. Spędzamy razem jeden dzień, a ja bez zażenowania przyglądam się temu, jak rozkładają na czynniki pierwsze łączące ich uczucie, analizują każdy najmniejszy detal i ścierają się w swoich odmiennych poglądach. Razem spacerujemy po ulicach jednego z europejskich miast, podziwiając jego uroki, ale nie skupiamy się na nich przez dłuższy czas. Przebywając z tą dwójką trudno bowiem skoncentrować się na czymś innym niż ich związek, który w ciągu tych osiemnastu lat naszej znajomości ewoluuje i zmienia się, ale zawsze balansuje na krawędzi. Nigdy nie mamy pewności, jak potoczy się ta rozmowa i jaki będzie jej finał. 

niedziela, 16 czerwca 2013

O trudach współżycia z wykwalifikowanym zabójcą

Myślisz, że wyszłaś za mąż za korporacyjnego szczura, który codziennie od 9 do 17 wykonuje nudną pracę biurową, często zostaje po godzinach, a czasami wyjeżdża służbowo na kilka dni do innego miasta. Prowadzicie stabilne życie, macie dwójkę dzieci, psa, dom, dwa samochody i nowy zestaw kina domowego. Czasem razem wyjdziecie na kolację do restauracji albo odwiedzicie znajomych. Seks jest w porządku, ale już dawno nie było żadnych fajerwerków. Niby zawsze podejrzewałaś, że on coś ukrywa, jednak mieszkacie pod jednym dachem tak długo, że przecież do tej pory zdążyłabyś się już dowiedzieć, gdyby rzeczywiście tak było. Aż pewnego dnia do waszego domu wpada przez okna banda zamaskowanych ludzi z bronią, a twój nudny mąż własnoręcznie powala pięciu z nich na ziemię, ze schowka w podłodze wyciąga broń i strzela do szóstego a w ostatniego precyzyjnie rzuca nożem ukrytym w skarpetce. Co wtedy robisz? Czy jesteś gotowa wybaczyć mu te wszystkie kłamstwa? Czy myślisz, że dasz radę żyć z wykwalifikowaną zabójcą? Na te i inne dramatyczne pytania muszą odpowiedzieć sobie bohaterki dzisiejszego, specjalnego odcinka „Rozmów w toku”.

wtorek, 11 czerwca 2013

O zabawie z Myszą - pięć pytań fundamentalnych

Skoro poprzedni wpis był luźno związany z tematyką bloga i stanowił  mój trybut w pewnej zabawie, teraz dla równowagi powinno być poważnie. Niestety ktoś wczoraj wymyślił nową zabawę, a ja nie umiem odmawiać sobie przyjemności i tak oto znowu tworzę autotematyczny wpis niepoważny. Tym ktosiem była Mysza, która stworzyła listę pięciu pytań, z pozoru bardzo łatwych i przyjemnych. Niczego jednak nie można być w dzisiejszych czasach pewnym, może Mysza ma jakiś chytry plan i zamierza na podstawie podanych odpowiedzi przeprowadzić wnikliwe analizy psychologiczne, a same pytania posiadają ukryte, głębokie znaczenie. To nawet byłoby całkiem fajne. 

niedziela, 9 czerwca 2013

O filmach tak starych jak ja

Rok 1985 stał pod znakiem kina przygodowego, którego bohaterowie przenosili się do przeszłości, poszukiwali skarbów, podróżowali dookoła świata i pakowali się w najróżniejsze tarapaty. W tym samym roku genialne dramaty chwytały widzów za serca, a z ich oczu wyciskały łzy. Znani zabijacy prezentowali swoje mięśnie w kolejnych epizodach swojej historii, ściągając do kina wiernych fanów, żądnych mocnych wrażeń. Zaniedbana nie mogła czuć się również młodzież, o której filmowcy połowy lat osiemdziesiątych lubili opowiadać i do której kierowali znaczną część swoich dzieł. Miłość w kinie kwitła w kilku różnych odmianach, zarówno w formie poważnej, przedstawianej w melodramatach, jak i tej lekkiej, zabawnej i przyjemnej. 

niedziela, 2 czerwca 2013

O synach swoich ojców


Film: Drugie oblicze (The Place Beyond the Pines), 2012, USA

Reż. Derek Cianfrance

Scen. Derek Cianfrance, Ben Coccio, Darius Marder

Obsada: Ryan Gosling, Bradley Cooper, Eva Mendes, Dane DeHaan, Emory Cohen

„Drugie oblicze” to trójaktowy dramat, prezentujący historię rozgrywającą się na przestrzeni kilkunastu lat. To opowieść o ojcach, których połączyły tragiczne okoliczności oraz ich synach, zmuszonych do pokutowania za nieswoje grzechy. Derek Cianfrance pokazuje nam, w jaki sposób dokonywane przez nas wybory wpływają na kolejne pokolenie. Jak sam reżyser przyznaje, jego film „to klasyczna opowieść o synach, którzy muszą radzić sobie z grzechami ojców”. Dla mnie to również przegląd przez różne odmiany ojcostwa, w którym paradoksalnie najlepiej prezentuje się więzi tworzone poprzez świadomy wybór, a nie pokrewieństwo. 

niedziela, 26 maja 2013

O matkach popkulturowych

Superbohaterki bez peleryn i zbroi, które każdego dnia dokonują niemożliwego, starając się wychować nas na dobrych ludzi, powstrzymać przed wpędzeniem w tarapaty, wpoić zasady życia i nie zamartwić się na śmierć. Dzięki rentgenowi w oczach widzą to, co najbardziej chcemy przed nimi ukryć. Supersiła pozwala im bez zmrużenia oka, czuwać przy nas całe noce. Ich superodwaga sprawia, że stają w naszej obronie zawsze wtedy, gdy ktoś traktuje nas źle i niesprawiedliwie. Takich mocy może im pozazdrościć każdy superbohater. Najważniejsze jest jednak to, że zdobywa się je nie poprzez ugryzienie radioaktywnego pająka, oblanie chemikaliami, czy też mutację, lecz poprzez... no sami wiecie. Jak nie wiecie, zapytajcie mamy, chyba czas na TĘ rozmowę. Otrzymując swoje supermoce, każda matka dowiaduje się jednak, że wraz z nimi idzie duża odpowiedzialność (jak mawiał wielki filozof, Ben Parker). Nienadużywanie tych nadprzyrodzonych zdolności czasami wychodzi im lepiej, czasami gorzej. Ich starania stanowią jednak zawsze dobry materiał na ciekawą opowieść. Poniżej przedstawiam dziesięć moich ulubionych popkulturowych mam, które wywarły na mnie największe wrażenie sposobem radzenia sobie (lub nie) ze swoją rolą. 

sobota, 25 maja 2013

O tym, że nie można przeżywać na nowo opowieści, którą się już raz przeżywało lepiej

Film: Wielki Gatsby (The Great Gatsby), 2013, Australia, USA

Reż. Baz Luhrmann

Scen. Baz Luhrmann, Craig Pearce

Obsada: Leonardo DiCaprio, Tobey Maguire, Carey Mulligan, Joel Edgerton


Bardzo chciałam, żeby ten film mnie wciągnął, porwał z kinowego fotela w wir roztańczonych gości Gatsby’ego i do samego końca utrzymał w stanie upojenia Nowym Jorkiem lat dwudziestych w trzech wymiarach. Może chciałam za bardzo, bo podczas seansu poczułam się trochę jak dziecko, które chciało na gwiazdkę playstation a dostało warcaby. Nie udało mi się bowiem wsiąknąć w tę atmosferę wiecznej imprezy, magii pieniądza i szafowania luksusem. A tak, jak filmowy Jay Gatsby zaborczo wymaga miłości od Daisy, tak film opowiadający o jego losach chce, abyśmy z miejsca dali się zaczarować. Jeśli tak się nie stanie, wyjdziemy z kina rozczarowani. 


środa, 22 maja 2013

O tym, że seks może być najlepszym lekarstwem na strach

Film: Przelotni kochankowie, (Los Amantes pasajeros), 2013, Hiszpania

Reż. Pedro Almodovar

Scen. Pedro Almodovar

Obsada: Javier Camara, Carlos Areces, Cecilia Roth, Lola Duenas, Raul Arevalo, Antonio de la Torre, Hugo Silva


„Przelotni kochankowie” to film całkowicie absurdalny, oparty na prostym dowcipie wyśmiewającym znane nam stereotypy. Dzięki temu jednak, że zrobiony umiejętnie, mocno nagina granicę dobrego smaku, ale jej nie przekracza. Jest to również dzieło bardzo hiszpańskie, które dla osób nie znających dobrze społecznej i gospodarczej sytuacji tego kraju, w wielu wypadkach nie będzie do końca zrozumiałe. Mi jednak podobał się lekki i całkowicie bezpruderyjny sposób, jakim film opowiadania o seksie i związanych z nim upodobaniach.

niedziela, 28 kwietnia 2013

O tym, że zemsta najlepiej smakuje na zimno


Miniserial: The Politician's Wife, Chanel 4, Wlk. Brytania, 1995

Reż. Graham Teakston

Scen. Paula Milne

Obsada: Juliet Stevenson, Trevor Eve, Minnie Driver


Podobno zemsta jest rozkoszą bogów, a wybaczenie - rozkoszą ludzi. Czasem jednak lubimy urządzić sobie boską ucztę, rozsmakowując się w perfekcyjnie przygotowanej zemście, podanej na zimno i dopracowanej do najdrobniejszego szczegółu.


niedziela, 21 kwietnia 2013

O stopniowalności małżeństwa


Film: I do, USA, 2012

Reż. Glenn Gaylord

Scen. David W. Ross

Obsada: David W. Ross, Jamie-Lynn Sigler, Alicia Witt, Maurice Compte

W piątek w Warszawie rozpoczął się 4.LGBT Film Festival 2013. Przyznaję, że do znawców tego nurtu w kinie nie należę, ale filmy o miłości i związkach homoseksualnych traktuję po prostu jak filmy o miłości i związkach. Do programu festiwalu podeszłam zatem z zaciekawieniem, a moją uwagę przykuł film otwarcia, wpisujący się w amerykańską dyskusję na temat prawnego statusu małżeństw jednopłciowych.

środa, 17 kwietnia 2013

O tym, że nigdy nie jest się za starym na miłość

Film: Kwartet (Quartet), 2012, Wielka Brytania

Reż. Dustin Hoffman

Scen. Ronald Harwood

Obsada: Maggie Smith, Tom Courtenay, Billy Connolly, Pauline Collins, Michael Gambon

- Kiedy gracie znowu Kwartet? – padło pytanie, gdy podpierająca się na lasce staruszka przemierzała odległość dzielącą ją od wyjścia z kinowej sali do kasy

- W tym tygodniu codziennie – odpowiedziała kasjerka

- To ja przyjdę w środę zobaczyć go jeszcze raz, tak bardzo mi się podobał – taką recenzję filmu usłyszałam, w momencie gdy sama miałam zakupić bilet na kolejny seans


sobota, 13 kwietnia 2013

O tym, co można dostrzec tylko oczami wyobraźni

Film: Imagine, 2012, Francja, Polska, Portugalia, Wielka Brytania

Reż. Andrzej Jakimowski

Scen. Andrzej Jakimowski

Obsada: Edward Hogg, Alexandra Maria Lara, Melchior Derout, Francis Frappat

Miłość w filmie „Imagine” nie jest głównym wątkiem. Obecność rodzącego się pomiędzy bohaterami uczucia jest zaznaczona w sposób bardzo subtelny, prawie intymny. Dzięki temu zamiast wielkich wybuchów nagle uświadomionego uczucia, otrzymujemy kilka cudownych scen, pełnych niedookreślonych emocji, które na długo pozostają w naszej pamięci.

środa, 10 kwietnia 2013

O kupowaniu tysięcy narcyzów, pokonywaniu lęku wysokości i innych przykładach grand gesture w filmie

Od niedzieli praktycznie nie przestaję się uśmiechać i mam ochotę krzyczeć „Wiosna, wiosna!!!”, ale potem zlękniona spoglądam w niebo i w myślach strofuję tę bardziej optymistyczną stronę mojej osobowości: „przestań wrzeszczeć, bo jeszcze się przestraszy i ucieknie”. Takie oto kłótnie przeprowadzam w swojej głowie, rezygnując z komunikacji miejskiej i spacerując bez czapki na głowie, ale za to w żółtych kaloszach na nogach. Z radością brnę przed wszystkie kałuże, które pozostały po roztapiającym się śniegu. I nie, nie oszalałam, a jednym narkotykiem, którym się odurzam jest słońce.

środa, 27 marca 2013

O marzeniach wystukanych na maszynie do pisania

 Film: Wspaniała (Populaire), 2012, Francja

Reż. Regis Roinsard

Scen. Regis Roinsard, Daniel Presley, Romain Compingt

Obsada: Romain Duris, Deborah Francois, Berenice Bejo, Shaun Benson






czwartek, 21 marca 2013

O romantycznej naturze śniegu

21 marca – powitajmy wiosnę! No fajnie, tylko panienka gdzieś się pod drodze zawieruszyła i wszystko wskazuje na to, że będzie miała poważne opóźnienie. Zima za to zdaje się w ogóle nic nie robić z tego, że jej czas minął i nie jest dłużej mile widziana. Czy ktoś mógłby jej powiedzieć, że to najwyższy czas, aby poszła sobie precz? Można dosadniej, mi tutaj chyba nie wypada. W myślach jednak przypominam sobie nieco łaciny, ponieważ naprawdę czuję się zmęczona jej obecnością. Brakuje mi słońca, ciepła, wygody noszenia lekkich ubrań, czytania książek w parku, spacerowania bez obaw o zamarznięcie, przesiadywania w knajpianych ogródkach, słuchania koncertów na wolnym powietrzu i pewnie jeszcze wielu innych rzeczy, których przypominanie sobie jest masochizmem. Pogodzę się nawet z katarem siennym i owadami, obym już tylko mogła schować czapkę na dnie szafy i dumnie postawić włosy do góry.


niedziela, 17 marca 2013

O tym, że jeśli siła kobiety znajduje się w jej włosach, to ukrywa się w cebulkach

W piątek byłam u fryzjera i od tego czasu unikam patrzenia w lustro. Można powiedzieć, że wiedziałam, czym ryzykuję oddając swoje włosy w ręce osiedlowego fryzjera o wyglądzie podstarzałego Włocha, ubranego w koszulę włożoną w wytarte dżinsy, z bardzo mocno nażelowanymi włosami. Odkąd jednak polecany mistrz fryzjerstwa kazał mi siedzieć na fotelu przez trzy godziny, obciął mnie zupełnie nie tak, jak chciałam i wysłał do domu z fryzurą, z którą sama nijak nie mogłam sobie poradzić, obcinam włosy tylko w okolicznych salonach bez znanych nazw i nazwisk. Jak dotąd nie wyszłam na tym gorzej niż wtedy, gdy zapłaciłam fortunę za zrobienie ze mnie dziwadła. A i przedwczorajsza katastrofa nie przebiła tamtej. Poza tym prawie nigdy nie umawiam się do fryzjera. Idę wtedy, gdy nagle stwierdzę, że powinnam. W ten sposób moje włosy doświadczyły już kilka prawdziwych rewolucji spowodowanych wchodzeniem do salonu fryzjerskiego pod wpływem silnych emocji. Z niektórych byłam zadowolona bardziej, z innych mniej. Każda była tą zmianą, której w danym momencie potrzebowałam. Trudno zatem stwierdzić jednoznacznie, że ich żałuję. Próbowałam najróżniejszych kolorów, asymetrii, grzywek i bobów. Kiedyś stworzyłam album ze zdjęciami prezentującymi ten proces. Dopasowałam fryzury do stanów, w których znajdowałam się w danym okresie czasu. Trochę przeraziło mnie to, jak dobrze każda fryzury odzwierciedlały moje smutki i radości, stany względnej stabilizacji i totalnego rozchwiania. Teraz mam krótkie włosy w moim naturalnym mysim kolorze. Dla mnie jest to takie czyste płótno, które czeka na zapełnienie.


środa, 13 marca 2013

O tym, że najgorsze wiedźmy to te ze złamanymi sercami

Film: Oz Wielkie i Potężny (Oz: The Great and Powerful), 2013, USA

Reż. Sam Raimi

Scen. Mitchell Kapner, David Lindsay-Abaire

Obsada: James Franco, Mila Kunis, Rachel Weisz, Michelle Williams, Zach Braff






poniedziałek, 11 marca 2013

O panach ze srebrnego ekranu, z którymi każdy zimowy poniedziałek zawsze będzie trochę mniej zimowy i trochę mniej poniedziałkowy

Wczoraj Venila Kostis z okazji Dnia Mężczyzny stworzyła subiektywny ranking najgorętszych aktorów serialowych. Od razu po przejrzeniu jej listy w mojej głowie wykreowałam własny ranking. I w sumie na tym bym poprzestała, gdyby nie to, że jest mi dzisiaj straszliwie zimno (zepsute ogrzewanie) i poniedziałkowo, gorąca kawa nie pomaga, a na mocniejsze trunki rozgrzewająco-pobudzające trochę za wcześnie. Na szczęście Internet działa, dostęp do tumblr i youtube’a jest, a ja ratując swoje biedne palce przed odmrożeniem, a mózg przed zamarznięciem, przedstawiam własną listę najgorętszych mężczyzn, którzy co tydzień dostarczają (lub dostarczali) nową porcję swojej zajebistości (tak, uwielbiam to słowo). Miało ich być dziesięciu, ale trochę oszukiwałam. Kolejność przypadkowa, ranking sporządzony na stan obecny, w żadnym wypadku nie można uznawać go za ostateczny.


sobota, 9 marca 2013