niedziela, 2 czerwca 2013

O synach swoich ojców


Film: Drugie oblicze (The Place Beyond the Pines), 2012, USA

Reż. Derek Cianfrance

Scen. Derek Cianfrance, Ben Coccio, Darius Marder

Obsada: Ryan Gosling, Bradley Cooper, Eva Mendes, Dane DeHaan, Emory Cohen

„Drugie oblicze” to trójaktowy dramat, prezentujący historię rozgrywającą się na przestrzeni kilkunastu lat. To opowieść o ojcach, których połączyły tragiczne okoliczności oraz ich synach, zmuszonych do pokutowania za nieswoje grzechy. Derek Cianfrance pokazuje nam, w jaki sposób dokonywane przez nas wybory wpływają na kolejne pokolenie. Jak sam reżyser przyznaje, jego film „to klasyczna opowieść o synach, którzy muszą radzić sobie z grzechami ojców”. Dla mnie to również przegląd przez różne odmiany ojcostwa, w którym paradoksalnie najlepiej prezentuje się więzi tworzone poprzez świadomy wybór, a nie pokrewieństwo. 


Złożyło się tak, że mój poprzedni wpis poświęcony był matkom, ten dotyczyć będzie ojców, choć dziś to nie ich święto. Pisząc o „Drugim obliczu” jednak tematu ojcostwa uniknąć się nie da. Choć z trailera można wnioskować, że będzie to widowiskowa historia motocyklisty napadającego na banki, podczas seansu szybko przekonujemy się, że to tylko malutka część opowieści o dwóch (a właściwie trzech) pokoleniach mężczyzn. I chociaż w filmie zobaczymy zarówno cyrkowe pokazy kaskaderskie, wspomniane napady na bank, policyjne pościgi i strzelaninę, to bezsprzecznie pozostaje on klasycznym dramatem, skupionym na relacjach międzyludzkich. 


Pierwszym przedstawionym widzowi ojcem jest Luke (Ryan Gosling), mężczyzna o tajemniczej przeszłości, która pozostawiła na nim swoje ślady w postaci licznych tatuaży, twardej miny i nieprzeniknionego wzroku. Pracuje w objazdowym cyrku, wykonując kaskaderskie popisy na motocyklu. Jego tryb życia wymaga ciągłego przemieszczania się z jednego małego miasteczka do drugiego, przez co z żadną kobietą nie wiąże się na stałe, nie zapuszcza korzeni a jedyną namiastką domu jest dla niego motocykl. I chyba nie czuje potrzeby zmiany, aż do czasu, gdy dowiaduje się, że został ojcem. Wciągu jednej nocy podejmuje decyzję o porzuceniu dotychczasowego życia, znalezieniu prawdziwej pracy, domu i byciu ojcem, którego sam nie miał. Luke to niestety człowiek nieprzyzwyczajony do powolnego rytmu życia, żmudnego osiągania wyznaczonych celów i oczekiwania na rezultaty. Jedyne tempo, z jakim potrafi funkcjonować to maksimum prędkości wyciągane podczas niebezpiecznej jazdy bez trzymanki. Dlatego rabowanie banków wydaje się mu świetnym pomysłem na szybkie zdobycie gotówki oraz dostarczenie niezbędnej dawki adrenaliny. W kontaktach z synem i jego matką też charakteryzuje go niecierpliwość i tendencja do przesady. Te cechy połączone z brakiem umiejętności oceny ryzyka sprawiają, że od początku wiemy, iż jego ojcostwo jest skazane na klęskę. 


Drugim ojcem, którego poznajemy jest Avery (Bradley Cooper), z pozoru całkowite przeciwieństwo Luke’a. Pochodzący z dobrej, zamożnej rodziny, syn sędziego, który po skończeniu studiów prawniczych postanowił iść własną ścieżką i został policjantem. Ma wszystko o czym marzy Luke – kochającą żonę, syna, dom z białym ogródkiem i szacunek innych ludzi. Film pokazuje jednak, jak łatwo wszystko zepsuć jednym błędem, który pociąga za sobą szereg kolejnych. Chociaż inni uważają go za bohatera, on sam zna prawdę, a dręczące go wyrzuty sumienia oddalają go coraz bardziej od rodziny. Kolejne rzeczy walą się w jego życiu jak kostki domina i zdesperowany Avery zwraca się o pomoc do swojego ojca, którego sposobem życia wcześniej tak mocno gardził. 



Chociaż Luke i Avery to w „Drugim obliczu” przede wszystkim ojcowie, reżyser zgrabnie pokazuje, że to nie oni są pierwszymi ogniwami na drodze międzypokoleniowej wędrówki grzechów. Ojca Luke’a nie poznajemy, ale jego nieobecność w życiu motocyklisty jest tak samo odczuwalna i brzemienna w skutkach, jak obecność ojca Avery’ego. Oboje urodzili się z grzechami swoich ojców i chociaż próbują uciec przed zapisanym kodem genetycznym losem, nie są jednak wystarczająco sprytni. 


Ostatnim ojcem w tej opowieści jest ten, który nie został nim w naturalny sposób, lecz poprzez świadomy wybór. Całkowicie wpasowujący się w typowy obraz „dobrego ojca”, niestety w ujęciu Cianfrance nigdy naprawdę nim nie będzie. To trochę smutne założenie, zgodnie z którym liczy się tylko więź krwi, chociaż to właśnie wraz z nią przekazywane są te „złe geny” determinujące naszą przyszłość. 


Bohaterami ostatniego aktu dramatu Cianfrancego są synowie Luke’a i Avery’ego, którzy tak jak wcześniej ich ojcowie, również próbują podążać własnymi ścieżkami. W momencie, gdy dojdzie do ich skrzyżowania, będą musieli dokonać bardzo ważnych wyborów, a podjęte wtedy decyzje niechybnie wpłyną na kolejne pokolenie. 


Nie mogę przyznać, abym zgadzała się z tezą tego filmu. Odnoszę bowiem wrażenie, jakby Cianfrance starał się pokazać, że nasz los został gdzieś zapisany i właściwie nie mamy wpływu na to, aby go zmienić. Grzechy naszych ojców przechodzą na nas i na nasze dzieci, które po kolei będą musiały za nie odpokutowywać. To wyraźnie biblijne odniesienie, wraz z pozostałą chrześcijańską symboliką bogato wykorzystaną w "Drugim obliczu", jest dla mnie trochę zbyt dramatyczne (tak, za dużo dramatu w dramacie, ale to nie tragedia grecka, więc mógłby trochę odpuścić). Historia nabrałaby dla mnie więcej wiarygodności, gdyby jednak reżyser pozostawił widzom jakąś furtkę nadziei, że te błędne koło można w jakiś sposób przerwać. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz