Początek nowego roku to dla kinomaniaka zawsze czas ważny,
pracowity i emocjonujący. To wtedy pojawia się zatrzęsienie gorących premier,
którymi raczą nas polscy dystrybutorzy. Ja już szykuję śpiworek, jasiek oraz szczoteczkę
do zębów i przeprowadzam się do kina. Na popcornie, naczosach i coca coli
spokojnie przeżyję miesiąc, może dwa. Wyeliminuję za to stres wywołany obawą,
że coś przeoczę albo o czymś zapomnę. W przypadku osoby, która potrafi denerwować
się dosłownie każdą głupotą, to bardzo duże udogodnienie. Muszę jednak liczyć
się z tym, że mój sprytny plan zamelinowania się w kinie spali na panewce i
dlatego potrzebny mi plan B. Zamierzam zatem skorzystać z najbardziej
tradycyjnego sposobu zarządzania czasem, jaki zna ludzkość, a mianowicie
stworzenia listy „filmów do obejrzenia w kinie” przez następne pół roku.
Na początek kilka uwag merytorycznych. Z racji tematyki
bloga, lista skupia się na filmach, które podejmują tematykę miłości, seksualności,
związków i rodziny. Oczywiście jest to bardzo duże uogólnienie, tworzące worek
bez dna, do którego można by praktycznie wrzucić każdy film (skoro wątek
miłosny pojawia się nawet w „Pustkowiu Smauga”). Nie będę zatem nikogo
oszukiwać, że tę cienką granicę pomiędzy tym, co jest popkultulove, a co nie,
wyznaczam ja. Oczywiście możecie się ze mną kłócić, mimo wszystko gardzę
dyktaturą i wolę, abyście nie stosowali bojkotu polegającego na zaprzestaniu
czytania bloga. Z resztą chętnie dowiedziałabym się, o czym chcielibyście
poczytać. Może ja chciałabym o tym samym napisać.
Teraz jednak odbiegłam od tematu. Zatem tylko kilka
ostatnich słów wyjaśnienia. Na liście nie ma kilku filmów, które z dziką ochotą
zobaczę, ale z jednej strony całkowicie nie mieszczą się w tematyce bloga, a z
drugiej są tak głośne, że z pewnością o nich nie zapomnimy. Zazwyczaj staram
się nie krytykować filmów, których jeszcze nie widziałam, więc na razie piszę o
nich wyłącznie pozytywnie (są wyjątki i od tej reguły). Aby już więcej nie
przedłużać, bo zaraz sama usnę z nudów, jedziemy z listą.
1. Wilk z Wolf Street (The Wolf of Wall Street, reż. M. Scorsese), premiera:
3 stycznia
Pierwszy film i pierwsze nagięcie zasad. Dlaczego? Z czystej
miłości, bo przecież tylko dla niej warto łamać zasady. Do Leonardo. Do
Martina. Do Nowego Jorku. Rzecz jasna film ten nie jest romansem w dosłownym
tego słowa znaczeniu, ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, w jaki sposób Scorsese
romansuje z kinem oraz fakt, że po Titanicu Leonardo na zawsze pozostanie w
wielu umysłach kochankiem idealnym, to wciągnięcie „Wilka z Wolf Street” na
listę będzie chyba wystarczająco uzasadnione.
2. Smak życia 3, czyli chińskie puzzle (reż. C. Klapisch),
premiera: 3 stycznia
Oglądaliście poprzednie części? Nie? Koniecznie obejrzyjcie.
Pierwszą szczególnie, jeśli jeszcze studiujecie albo dopiero macie zamiar udać
się na studia. Drugą, jeśli zbliżacie się do trzydziestki i nie macie
najmniejszego pojęcia, co chcielibyście zrobić z resztą swojego życia. „Smak
życia” oglądałam jeszcze w liceum i potem w ten sposób wyobrażałam sobie życie
studenckie. Kolorowe, żywe, chaotyczne. Jako czas, kiedy ciągle poznaje się nowych
ciekawych ludzi, toczy niekończące się dyskusje na najbardziej wydumane tematy
i nie martwi poważnymi sprawami. Oglądając „Smak życia 2” byłam już na
studiach, a ci sami bohaterowie, z którymi związałam się trzy lata wcześniej,
pokazywali mi jak wygląda dorosłe życie. Niemniej chaotycznie, choć wyborów i
refleksji dotyczących przyszłości jest w nim znacznie więcej. W trzeciej części
komedii Klapischa bohaterowie to czterdziestolatkowie, a ich życiem wciąż
rządzi chaos.
3. Nimfomanka. Część I i II (Nymphomaniac, reż. Lars von
Trier), premiera: 10 stycznia i 31 stycznia
Naprawdę staram się nie oceniać i nie wypowiadać źle o
filmach, czy innych dziełach kultury, których nie widziałam. Jeśli jednak
istnieje reżyser, którego filmy w ogóle do mnie nie trafiają, to jest nim Lars
Von Trier. Nimfomanka odpycha mnie każdym swoim trailerem i plakatem. Nie mam
najmniejszej ochoty oglądać tego filmu. Niesprawiedliwością byłoby nie
zamieszczenie go na tej liście. Co więcej, czuję, że powinnam mieć na jego
temat własne zdanie. A to niestety oznacza konieczność jego obejrzenie. Szlag!
(wygrażam pięścią w kierunku von Triera i kopulującego LeBeoufa)
4. Sekretne życie Waltera Mitty, (The Secret Life of Walter
Mitty, reż. B. Stiller), premiera: 17 stycznia
Po obejrzeniu trailera wiedziałam, że będę czekać na ten
film. Jest to opowieść o człowieku, który zawsze prowadził bardzo ciekawe
życie, ale tylko w swojej wyobraźni. Wreszcie dostaje możliwość stania się
prawdziwym bohaterem i postanawia z niej skorzystać. Jeśli uda mu się sprostać
wyzwaniu, zachowa swoją pracę i może wreszcie zaimponuje kobiecie, którą
potajemnie kocha. Historia, która mi nigdy się nie znudzi, a jeśli Ben Stiller
opowiedział ją tak fantastycznie, jak zapowiada to trailer, to dla mnie będzie
to jeden z lepszych filmów roku.
5. Ratując Pana Banksa (Saving Mr. Banks, reż. J.L. Hancock),
premiera: 24 stycznia
Emma Thompson, Walt Disney, Mary Poppins. Trzy powody, dla
których czekam.
6. Złodziejka książek (The Book Thief, reż. B. Percival),
premiera: 31 stycznia
Film powstał na podstawie książki Markusa Zusaka o tym samym
tytule. Opowiada o Liesel Meminger, której magia odkryta w kradzionych
książkach pomaga przetrwać trudy wojny. Lektura, która wciąż jeszcze przede
mną, ale do premiery filmu na pewno zdążę.
7. Zniewolony (12 Years a Slave), premiera: 31 stycznia
Na filmy tworzone przez duet McQueen-Fassbender mogę iść do
kina w ciemno. Chociaż nigdy nie jest przyjemnie, to każdy ich film zostaje w pamięci
na bardzo długo.
8. American Hustle (reż.
D. Russell), premiera: 31 stycznia
Jennifer Lawrence, Amy Adams, trwała Bradleya Coopera i
kolejna metamorfoza Christiana Bale’a. Dla smaczku Jack Huston.
9. Ona (Her, reż. Spike Jonze), premiera: 14 lutego
Przyznam szczerze, że to jest film, na który czekam
najbardziej. Opowieść o samotnym pisarzu, który nawiązuje romans z systemem
operacyjnym, zaprojektowanym po to, aby spełniać wszystkie jego potrzeby. Choć
brzmi trochę jak mieszanka złego science fiction z kiepskim romansem, to jednak
wierzę, że będzie to tak cudownie nieszablonowa, niedoprecyzowana i
niedodefiniowana historia miłosna jak to tylko możliwe. Spike Jonze, nie
zawiedź mnie.
10. Zimowa opowieść (Winter’s Tale, reż. A. Goldsman), premiera:
14 lutego
Romans z Colinem Farrellem w roli głównej? Dlaczego spece od
castingu nam to robią? Tym bardziej, że film zapowiada się być magiczną,
bajkową opowieścią o miłości, której tak bardzo mi ostatnio brakowało. Do tego
jeszcze piękne Jessica Brown Findlay i Jennifer Connelly w rolach kobiecych.
Jeśli jednak uda mi się przezwyciężyć niechęć do oglądania twarzy Farrella, to
zamierzam się świetnie bawić na tym filmie. Zachwycać. Śmiać. Wzruszać.
Szlochać.
11. Tylko kochankowie przeżyją (Only Lovers Left Alive, reż. J.
Jarmusch) premiera: 14 lutego (podobno premierę przesunięto na kwiecień, ale
dokładnych informacji nie udało mi się znaleźć)
Jeśli ktoś z Was stwierdził, że ma dosyć historii miłosnych
o wampirach, to teraz jest dobra pora, aby zmienić zdanie. Nowy film Jarmuscha
z Tomem Hiddlestonem i Tildą Swinton w rolach głównych nie może być bardziej daleki
od tanich wzruszeń i szablonowych rozwiązań.
12. Smak curry (The Lunchbox,
reż. Ritesh Batra) premiera: 14 lutego
Tym filmem Gutek zastąpił walentynkową premierę „Tylko
kochankowie przeżyją”. Nie skupiajmy jednak naszej złości na niczego winnym
„Smaku curry”, które wydaje się być ciekawą i nietuzinkową historią miłosną,
przywracającą wiarę w stare powiedzenie „przez żołądek do serca”.
13. Miłość bez końca (Endless Love, reż. Shana Feste), premiera:
14 lutego
Najmniej ciekawa propozycja na tegoroczne walentynki. I
chociaż nie spodziewam się po nim dużo oraz obawiam się, że w porównaniu z
konkurencją wypadnie naprawdę słabo, to jednak lubię takie połączenia melodramatu
i thrillera. Mam słabość do filmów, w których miłość przeradza się w obsesję, a
gdzieś tam czai się mroczna tajemnica, nawet (szczególnie) wtedy, gdy swoją
stylistyką przypominają produkcje powstałe w latach dziewięćdziesiątych.
Ostatecznie może przynajmniej będzie zabawnie.
14. Tajemnica Filomeny (Philomena, reż. Stephen Frears),
premiera: 21 lutego
Judi Dench! Judi Dench! Judi Dench! Nie no, powinnam być
poważna i zachować jakiekolwiek pozory profesjonalizmu (buahaha). Jeśli więc
mam być obiektywna i wypowiedzieć się w sposób merytoryczny to… Judi Dench,
Judi Dench, Judi Dench!
![]() |
Nie znalazłam trailera filmu, więc tylko zdjęcie, z którego widać, że obsada rokuje bardzo dobrze |
15. Nauka spadania (A Long Way Down, reż. Pascal Chaumeil),
premiera: 14 marca
Ekranizacja powieści Nicka Hornby’ego. Na dachu wieżowca
spotyka się czwórka obcych sobie ludzi, którzy w sylwestrową noc postanowili
popełnić samobójstwo. Poznają się i zawierają pakt – spróbują dożyć do
Walentynek. Zapowiada się czarna brytyjska komedia. Such fun!
16. Shirley – wizje rzeczywistości. (Shirley - Visions of Reality, reż. G. Deutsch), premiera: 21 marca
Na ekranie ożywione zostają obrazy Edwarda Hoppera. Czekam.
17. Niezgodna (Divergent, reż. Neil Burger) premiera: 21 marca
Czekam dla Shailene Woodley i Milesa Tellera. Ta para
zachwyciła mnie w cudownym, niskobudżetowym „The Spectacular Now” i teraz
zamierzam śledzić ich karierę. 2014 rok szczególnie dla młodej aktorki
zapowiada się bardzo dobrze. Tellera zobaczymy za to w „That Awkward Moment”,
komedii romantycznej, która pojawiłaby się na tej liście, gdyby miała
wyznaczoną polską premierę. Film jest ekranizacją następnej po „Igrzyskacj
śmierci” młodzieżowej dystopii. Podobno gorszej, ale mimo wszystko zamierzam
nadrobić przed obejrzeniem filmu.
18. The Grand Budapest Hotel (reż. W. Anderson), premiera: 28
marca
Tworząc tę listę dopiero zorientowałam się, że wcześniej
wyznaczona na czerwiec premiera została przesunięta na marzec. Alleluja!
Zamiast opowiadać Wam, dlaczego czekam na ten film, a sami nie jesteście
jeszcze przekonani po obejrzeniu trailera, odsyłam Was do cudownego, ruchomego plakatu.
19. Inna kobieta (The Other Woman, reż. N. Cassavetes), premiera:
25 kwietnia
Cassavetes doświadczenie w reżyserowaniu romansów zdobywał
przy „Pamiętniku”. Ten film zapowiada się jednak jako coś zupełnie innego.
Będzie to komedia o kobietach zdradzanych przez jednego mężczyznę, które
zaprzyjaźniają się i wspólnie opracowują zemstę. Spodziewam się filmu
zabawnego, ale pokazującego w kobietach jednak trochę więcej niż infantylność i
mściwość. Zobaczymy, ocenimy.
20. Casanova po przejściach (Fading Gigolo, reż. John Turturro),
premiery: 9 maja
Film, który już teraz można umieścić wysoko w rankingu na
najgorzej przetłumaczony tytuł roku. Naprawdę, nie wiem, kto to robił, ale jest
bardzo źle. Komedia nakręcona przez Johna Turturro podobno sprawia wrażenie,
jakby była kolejnym filmem grającego w niej Woody Allena. Mniej jest w niej
jednak neurozy, a więcej optymizmu. Osobiście odczytuję to jako zaletę. Produkcja
została wyświetlona na 38. MFF w Toronto i zebrała bardzo dobre recenzje, a
zatem pozostaje czekać z niecierpliwością do maja.
21. Wilgotne miejsca (Feuchtgebiete, reż. D. Wnendt), premiera:
30 maja
Nie jestem przekonana, czy ten film bardziej mnie intryguje,
czy przeraża. Ciekawi jednak na tyle, aby znalazł się na liście. Adaptacja
kontrowersyjnej książki „Modlitwy waginy”, autorstwa Chralotte Roche.
22. Czarownica (Maleficient, reż. Robert Stromberg), premiera:
30 maja
Idealny film na zamknięcie półrocznej listy „must see”. Opowieść
o tym, jak dobra dziewczynka przemienia się w złą i okrutną czarownicę o sercu
z kamienia. Angelina Jolie w tytułowej roli to jeden z lepszych ostatnio
castingów, obiecujących postać kobiety tak złej, że wywołującej ciarki
przerażenia jednym spojrzeniem. Baśniowe krajobrazy, które możemy podziwiać w
trailerze zapowiadają natomiast zachwycającą podróż do krainy rządzonej przez
magię i ciągłą walkę dobra ze złem.
I to byłby koniec listy „do zobaczenia w kinie” przez najbliższe
sześć miesięcy. Z pewnością kilka filmów pominęłam, więc jeśli macie dla mnie
jakieś propozycje, piszcie. Są też bardzo ciekawe produkcje, które nie mają
wyznaczonej daty polskiej premiery. Między innymi Veronica Mars (światowa
premiera w marcu 2014), czyli film, do którego powstania doprowadzili fani
serialu, zbierając odpowiednią sumę na Kickstarterze. Dzisiaj do Internetu
trafił jego oficjalny trailer, który zamieszczam na zakończenie tego wpisu.