piątek, 3 stycznia 2014

Miłość na kinowym ekranie w pierwszej połowie 2014 roku

Początek nowego roku to dla kinomaniaka zawsze czas ważny, pracowity i emocjonujący. To wtedy pojawia się zatrzęsienie gorących premier, którymi raczą nas polscy dystrybutorzy. Ja już szykuję śpiworek, jasiek oraz szczoteczkę do zębów i przeprowadzam się do kina. Na popcornie, naczosach i coca coli spokojnie przeżyję miesiąc, może dwa. Wyeliminuję za to stres wywołany obawą, że coś przeoczę albo o czymś zapomnę. W przypadku osoby, która potrafi denerwować się dosłownie każdą głupotą, to bardzo duże udogodnienie. Muszę jednak liczyć się z tym, że mój sprytny plan zamelinowania się w kinie spali na panewce i dlatego potrzebny mi plan B. Zamierzam zatem skorzystać z najbardziej tradycyjnego sposobu zarządzania czasem, jaki zna ludzkość, a mianowicie stworzenia listy „filmów do obejrzenia w kinie” przez następne pół roku. 



Na początek kilka uwag merytorycznych. Z racji tematyki bloga, lista skupia się na filmach, które podejmują tematykę miłości, seksualności, związków i rodziny. Oczywiście jest to bardzo duże uogólnienie, tworzące worek bez dna, do którego można by praktycznie wrzucić każdy film (skoro wątek miłosny pojawia się nawet w „Pustkowiu Smauga”). Nie będę zatem nikogo oszukiwać, że tę cienką granicę pomiędzy tym, co jest popkultulove, a co nie, wyznaczam ja. Oczywiście możecie się ze mną kłócić, mimo wszystko gardzę dyktaturą i wolę, abyście nie stosowali bojkotu polegającego na zaprzestaniu czytania bloga. Z resztą chętnie dowiedziałabym się, o czym chcielibyście poczytać. Może ja chciałabym o tym samym napisać.

Teraz jednak odbiegłam od tematu. Zatem tylko kilka ostatnich słów wyjaśnienia. Na liście nie ma kilku filmów, które z dziką ochotą zobaczę, ale z jednej strony całkowicie nie mieszczą się w tematyce bloga, a z drugiej są tak głośne, że z pewnością o nich nie zapomnimy. Zazwyczaj staram się nie krytykować filmów, których jeszcze nie widziałam, więc na razie piszę o nich wyłącznie pozytywnie (są wyjątki i od tej reguły). Aby już więcej nie przedłużać, bo zaraz sama usnę z nudów, jedziemy z listą.


1. Wilk z Wolf Street  (The Wolf of Wall Street, reż. M. Scorsese), premiera: 3 stycznia
Pierwszy film i pierwsze nagięcie zasad. Dlaczego? Z czystej miłości, bo przecież tylko dla niej warto łamać zasady. Do Leonardo. Do Martina. Do Nowego Jorku. Rzecz jasna film ten nie jest romansem w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, w jaki sposób Scorsese romansuje z kinem oraz fakt, że po Titanicu Leonardo na zawsze pozostanie w wielu umysłach kochankiem idealnym, to wciągnięcie „Wilka z Wolf Street” na listę będzie chyba wystarczająco uzasadnione.


2. Smak życia 3, czyli chińskie puzzle (reż. C. Klapisch), premiera: 3 stycznia
Oglądaliście poprzednie części? Nie? Koniecznie obejrzyjcie. Pierwszą szczególnie, jeśli jeszcze studiujecie albo dopiero macie zamiar udać się na studia. Drugą, jeśli zbliżacie się do trzydziestki i nie macie najmniejszego pojęcia, co chcielibyście zrobić z resztą swojego życia. „Smak życia” oglądałam jeszcze w liceum i potem w ten sposób wyobrażałam sobie życie studenckie. Kolorowe, żywe, chaotyczne. Jako czas, kiedy ciągle poznaje się nowych ciekawych ludzi, toczy niekończące się dyskusje na najbardziej wydumane tematy i nie martwi poważnymi sprawami. Oglądając „Smak życia 2” byłam już na studiach, a ci sami bohaterowie, z którymi związałam się trzy lata wcześniej, pokazywali mi jak wygląda dorosłe życie. Niemniej chaotycznie, choć wyborów i refleksji dotyczących przyszłości jest w nim znacznie więcej. W trzeciej części komedii Klapischa bohaterowie to czterdziestolatkowie, a ich życiem wciąż rządzi chaos.


3. Nimfomanka. Część I i II (Nymphomaniac, reż. Lars von Trier), premiera: 10 stycznia i 31 stycznia
Naprawdę staram się nie oceniać i nie wypowiadać źle o filmach, czy innych dziełach kultury, których nie widziałam. Jeśli jednak istnieje reżyser, którego filmy w ogóle do mnie nie trafiają, to jest nim Lars Von Trier. Nimfomanka odpycha mnie każdym swoim trailerem i plakatem. Nie mam najmniejszej ochoty oglądać tego filmu. Niesprawiedliwością byłoby nie zamieszczenie go na tej liście. Co więcej, czuję, że powinnam mieć na jego temat własne zdanie. A to niestety oznacza konieczność jego obejrzenie. Szlag! (wygrażam pięścią w kierunku von Triera i kopulującego LeBeoufa)



4. Sekretne życie Waltera Mitty, (The Secret Life of Walter Mitty, reż. B. Stiller), premiera: 17 stycznia
Po obejrzeniu trailera wiedziałam, że będę czekać na ten film. Jest to opowieść o człowieku, który zawsze prowadził bardzo ciekawe życie, ale tylko w swojej wyobraźni. Wreszcie dostaje możliwość stania się prawdziwym bohaterem i postanawia z niej skorzystać. Jeśli uda mu się sprostać wyzwaniu, zachowa swoją pracę i może wreszcie zaimponuje kobiecie, którą potajemnie kocha. Historia, która mi nigdy się nie znudzi, a jeśli Ben Stiller opowiedział ją tak fantastycznie, jak zapowiada to trailer, to dla mnie będzie to jeden z lepszych filmów roku. 



5. Ratując Pana Banksa (Saving Mr. Banks, reż. J.L. Hancock), premiera: 24 stycznia
Emma Thompson, Walt Disney, Mary Poppins. Trzy powody, dla których czekam.


6. Złodziejka książek (The Book Thief, reż. B. Percival), premiera: 31 stycznia
Film powstał na podstawie książki Markusa Zusaka o tym samym tytule. Opowiada o Liesel Meminger, której magia odkryta w kradzionych książkach pomaga przetrwać trudy wojny. Lektura, która wciąż jeszcze przede mną, ale do premiery filmu na pewno zdążę.


7. Zniewolony (12 Years a Slave), premiera: 31 stycznia
Na filmy tworzone przez duet McQueen-Fassbender mogę iść do kina w ciemno. Chociaż nigdy nie jest przyjemnie, to każdy ich film zostaje w pamięci na bardzo długo.


8. American Hustle (reż. D. Russell), premiera: 31 stycznia
Jennifer Lawrence, Amy Adams, trwała Bradleya Coopera i kolejna metamorfoza Christiana Bale’a. Dla smaczku Jack Huston.



9. Ona (Her, reż. Spike Jonze), premiera: 14 lutego
Przyznam szczerze, że to jest film, na który czekam najbardziej. Opowieść o samotnym pisarzu, który nawiązuje romans z systemem operacyjnym, zaprojektowanym po to, aby spełniać wszystkie jego potrzeby. Choć brzmi trochę jak mieszanka złego science fiction z kiepskim romansem, to jednak wierzę, że będzie to tak cudownie nieszablonowa, niedoprecyzowana i niedodefiniowana historia miłosna jak to tylko możliwe. Spike Jonze, nie zawiedź mnie.



10. Zimowa opowieść (Winter’s Tale, reż. A. Goldsman), premiera: 14 lutego
Romans z Colinem Farrellem w roli głównej? Dlaczego spece od castingu nam to robią? Tym bardziej, że film zapowiada się być magiczną, bajkową opowieścią o miłości, której tak bardzo mi ostatnio brakowało. Do tego jeszcze piękne Jessica Brown Findlay i Jennifer Connelly w rolach kobiecych. Jeśli jednak uda mi się przezwyciężyć niechęć do oglądania twarzy Farrella, to zamierzam się świetnie bawić na tym filmie. Zachwycać. Śmiać. Wzruszać. Szlochać.



11. Tylko kochankowie przeżyją (Only Lovers Left Alive, reż. J. Jarmusch) premiera: 14 lutego (podobno premierę przesunięto na kwiecień, ale dokładnych informacji nie udało mi się znaleźć)
Jeśli ktoś z Was stwierdził, że ma dosyć historii miłosnych o wampirach, to teraz jest dobra pora, aby zmienić zdanie. Nowy film Jarmuscha z Tomem Hiddlestonem i Tildą Swinton w rolach głównych nie może być bardziej daleki od tanich wzruszeń i szablonowych rozwiązań.


12. Smak curry (The Lunchbox, reż. Ritesh Batra) premiera: 14 lutego
Tym filmem Gutek zastąpił walentynkową premierę „Tylko kochankowie przeżyją”. Nie skupiajmy jednak naszej złości na niczego winnym „Smaku curry”, które wydaje się być ciekawą i nietuzinkową historią miłosną, przywracającą wiarę w stare powiedzenie „przez żołądek do serca”.



13. Miłość bez końca (Endless Love, reż. Shana Feste), premiera: 14 lutego
Najmniej ciekawa propozycja na tegoroczne walentynki. I chociaż nie spodziewam się po nim dużo oraz obawiam się, że w porównaniu z konkurencją wypadnie naprawdę słabo, to jednak lubię takie połączenia melodramatu i thrillera. Mam słabość do filmów, w których miłość przeradza się w obsesję, a gdzieś tam czai się mroczna tajemnica, nawet (szczególnie) wtedy, gdy swoją stylistyką przypominają produkcje powstałe w latach dziewięćdziesiątych. Ostatecznie może przynajmniej będzie zabawnie.



14. Tajemnica Filomeny (Philomena, reż. Stephen Frears), premiera: 21 lutego
Judi Dench! Judi Dench! Judi Dench! Nie no, powinnam być poważna i zachować jakiekolwiek pozory profesjonalizmu (buahaha). Jeśli więc mam być obiektywna i wypowiedzieć się w sposób merytoryczny to… Judi Dench, Judi Dench, Judi Dench!


Nie znalazłam trailera filmu, więc tylko zdjęcie, z którego widać, że obsada rokuje bardzo dobrze

15. Nauka spadania (A Long Way Down, reż. Pascal Chaumeil), premiera: 14 marca
Ekranizacja powieści Nicka Hornby’ego. Na dachu wieżowca spotyka się czwórka obcych sobie ludzi, którzy w sylwestrową noc postanowili popełnić samobójstwo. Poznają się i zawierają pakt – spróbują dożyć do Walentynek. Zapowiada się czarna brytyjska komedia. Such fun!



16. Shirley – wizje rzeczywistości. (Shirley - Visions of Reality, reż. G. Deutsch), premiera: 21 marca
Na ekranie ożywione zostają obrazy Edwarda Hoppera. Czekam.



17. Niezgodna (Divergent, reż. Neil Burger) premiera: 21 marca
Czekam dla Shailene Woodley i Milesa Tellera. Ta para zachwyciła mnie w cudownym, niskobudżetowym „The Spectacular Now” i teraz zamierzam śledzić ich karierę. 2014 rok szczególnie dla młodej aktorki zapowiada się bardzo dobrze. Tellera zobaczymy za to w „That Awkward Moment”, komedii romantycznej, która pojawiłaby się na tej liście, gdyby miała wyznaczoną polską premierę. Film jest ekranizacją następnej po „Igrzyskacj śmierci” młodzieżowej dystopii. Podobno gorszej, ale mimo wszystko zamierzam nadrobić przed obejrzeniem filmu.  



18. The Grand Budapest Hotel (reż. W. Anderson), premiera: 28 marca
Tworząc tę listę dopiero zorientowałam się, że wcześniej wyznaczona na czerwiec premiera została przesunięta na marzec. Alleluja! Zamiast opowiadać Wam, dlaczego czekam na ten film, a sami nie jesteście jeszcze przekonani po obejrzeniu trailera, odsyłam Was do cudownego, ruchomego plakatu.  


19. Inna kobieta (The Other Woman, reż. N. Cassavetes), premiera: 25 kwietnia
Cassavetes doświadczenie w reżyserowaniu romansów zdobywał przy „Pamiętniku”. Ten film zapowiada się jednak jako coś zupełnie innego. Będzie to komedia o kobietach zdradzanych przez jednego mężczyznę, które zaprzyjaźniają się i wspólnie opracowują zemstę. Spodziewam się filmu zabawnego, ale pokazującego w kobietach jednak trochę więcej niż infantylność i mściwość. Zobaczymy, ocenimy.



20. Casanova po przejściach (Fading Gigolo, reż. John Turturro), premiery: 9 maja
Film, który już teraz można umieścić wysoko w rankingu na najgorzej przetłumaczony tytuł roku. Naprawdę, nie wiem, kto to robił, ale jest bardzo źle. Komedia nakręcona przez Johna Turturro podobno sprawia wrażenie, jakby była kolejnym filmem grającego w niej Woody Allena. Mniej jest w niej jednak neurozy, a więcej optymizmu. Osobiście odczytuję to jako zaletę. Produkcja została wyświetlona na 38. MFF w Toronto i zebrała bardzo dobre recenzje, a zatem pozostaje czekać z niecierpliwością do maja.



21. Wilgotne miejsca (Feuchtgebiete, reż. D. Wnendt), premiera: 30 maja
Nie jestem przekonana, czy ten film bardziej mnie intryguje, czy przeraża. Ciekawi jednak na tyle, aby znalazł się na liście. Adaptacja kontrowersyjnej książki „Modlitwy waginy”, autorstwa Chralotte Roche.



22. Czarownica (Maleficient, reż. Robert Stromberg), premiera: 30 maja
Idealny film na zamknięcie półrocznej listy „must see”. Opowieść o tym, jak dobra dziewczynka przemienia się w złą i okrutną czarownicę o sercu z kamienia. Angelina Jolie w tytułowej roli to jeden z lepszych ostatnio castingów, obiecujących postać kobiety tak złej, że wywołującej ciarki przerażenia jednym spojrzeniem. Baśniowe krajobrazy, które możemy podziwiać w trailerze zapowiadają natomiast zachwycającą podróż do krainy rządzonej przez magię i ciągłą walkę dobra ze złem.


I to byłby koniec listy „do zobaczenia w kinie” przez najbliższe sześć miesięcy. Z pewnością kilka filmów pominęłam, więc jeśli macie dla mnie jakieś propozycje, piszcie. Są też bardzo ciekawe produkcje, które nie mają wyznaczonej daty polskiej premiery. Między innymi Veronica Mars (światowa premiera w marcu 2014), czyli film, do którego powstania doprowadzili fani serialu, zbierając odpowiednią sumę na Kickstarterze. Dzisiaj do Internetu trafił jego oficjalny trailer, który zamieszczam na zakończenie tego wpisu. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz