czwartek, 8 sierpnia 2013

Waląc "Głową w mur" pomiędzy wschodem i zachodem


Polacy nie są przyzwyczajeni do temperatur przekraczających trzydziestą kreskę na termometrze. Na minusie to może jeszcze, ale z pewnością nie ponad zerem. No dobra, może nie będę uogólniać, to ja nie jestem przyzwyczajona do takich temperatur. Mój mózg przestaje pracować gdzieś tak około 28 stopnia, a potem już tylko wegetuje. Jak pisać, gdy stukanie palcami po komputerze można porównać do stąpania po rozżarzonych węglach?













Idę więc na łatwiznę i zamieszczam recenzję, którą zaczęłam pisać już dawno temu, wystarczyło tylko dokończyć. "Głową w mur" to film z 2004 roku, który po pierwszym obejrzeniu siedział w mojej głowie przez długi czas i do tej pory znajduje sobie w niej zaszczytne miejsce na liście filmów ulubionych. To ten rodzaj opowiadania o miłości, który lubię najbardziej. Żadne uczucie nie zostaje do końca zdefiniowanie, a film od początku do końca trzyma się tak daleko od banalności, jak to tylko możliwe.


Małżeństwa z rozsądku zawierano od zawsze. Kiedyś stawką były polityczne sojusze i walka o tron, teraz są nią zazwyczaj pieniądze i obywatelstwa. Dla Sibel, młodej Niemki pochodzącej z konserwatywnej rodziny tureckiej, wstąpienie w związek małżeński oznacza upragnioną wolność i moc decydowania o samej sobie. Nieważne z kim, nieważne gdzie, ponieważ liczy się jedynie obrączka na palcu, która wyswobodzi ją spod władania rodziny i muzułmańskiego schematu kobiecej podległości mężczyźnie. Kandydat na męża musi tylko być Turkiem, aby ojciec Sibel go zaakceptował, ale na tyle wykorzenionym z tradycji, aby pozwalał jej robić to, na co ma ochotę. Pada na Cahita, którego poznaje w zakładzie psychiatrycznym. Oboje znaleźli się w nim, ponieważ próbowali zakończyć swoje życia, choć żadne tak naprawdę nie chciało umrzeć. Szczególnie Sibel, która nie ma żadnych oporów, aby zaproponować Cahitowi małżeństwo, a także desperackim szantażem zmusić go do zgody. 

 
W tym dziwnym układzie Sibel zyskuje upragnioną wolność, którą postrzega jako możliwość pracy, imprezowania i robienia ze swoim ciałem tego, na co w danej chwili ma ochotę, włącznie z tatuowaniem i sypianiem z przygodnie poznanymi mężczyznami. Cahit musi się natomiast przyzwyczaić do posiadania współlokatorki, z którą nie łączy go seks, ale coraz większe przywiązanie ewoluujące z całkowitej niechęci do wpuszczenia jej do swojego świata, przez proste przyzwolenie na nieingerującą obecność i ostatecznie w coś na kształt miłości. Ich znajomość podobna jest jednak do punkowej muzyki, która gra w tle – niepokojąca, prowokująca i pełna sprzecznych emocji. Oboje nie są gotowi jeszcze na porzucenie swojej samotności. Ona dopiero zaczęła się nią cieszyć, on zanurzył się w niej tak głęboko, że nie wie, czy będzie jeszcze umiał oddychać na powierzchni. Targające nimi namiętności ostatecznie doprowadzą do tragedii, która rozłączy ich, wystawiając rodzące się uczucie na potężna próbę. 
  

Historia miłosna według przepisu Fatiha Akina jest pełnowartościowym daniem, przygotowanym z dużym kunsztem. Reżyser umiejętnie łączy różne smaki, w odpowiednich proporcjach mieszając tragizm z komedią. Ten dość surowy, czasami brutalny obraz dwójki osób nieumiejących znaleźć swojego miejsca na ziemi, doprawia humorem, a nawet nadzieją. Akin umiejętnie wabi nas nią, obiecując posmak słodkiego rozwiązania tej historii, ale czym bardziej wgryzamy się w nią, odkrywamy coraz większą gorycz, która jednak nie powstrzymuje nas od dalszego delektowania się posiłkiem.
 
"Głową w mur" od początku atakuje nas estetyką brzydoty. Cahit jest przesadnie agresywny, brzydki, niekulturalny i nieuczesany. Reżyser nie oszczędza nas i nie osładza rzeczywistości. Zaletą opowieści jest jej konsekwencja. Bohaterowie nie zmieniają się nagle, tylko dlatego, że odkrywają łączące ich uczucie. W dalszym ciągu kontynuują wędrówkę szlakiem autodestrukcji. 

Podczas pisania scenariusza do "Głową w mur" Fatih Akin tworzył postać Cahita z myślą o Birorze Unelu, z którym już wcześniej współpracował. Casting do roli Sibel natomiast zajął reżyserowi sporo czasu, gdyż poszukiwał on dziewczyny zarówno świeżej, jak i potrafiącej udźwignąć ciężar roli. Na Sibel Kekilli trafił przypadkowo w domu towarowym. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ debiutująca aktorka umiejętnie pokazała wszystkie sprzeczne emocje targające młodą Turczynką, próbującą znaleźć swoją drogę życia.


Akin wykorzystuje historię miłosną także do tego, aby przyjrzeć się problemowi asymilacji Turków w niemieckim społeczeństwie. Pokazuje dwa całkowicie przeciwstawne sposoby egzystencji imigrantów. Jeden z nich reprezentuje postać Cahita, wykorzenionego ze swoich tradycji i buntującego się przeciwko jakiejkolwiek narzuconym mu zasadom. Po przeciwnej stronie znajduje się rodzina Sibel, praktykujących muzułmanów, hołdujących tradycyjnemu modelowi rodziny i statusowi kobiety. Reżyser zdecydował się także pokazać widzom kawałek swojego rodzinnego kraju, w którym również rola kobiety nie jest jednoznaczna.

 

„Głową w mur” zostało nagrodzone Złotym Niedźwiedziem oraz Nagrodą Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej na Berlinale 2004. Ponadto film pobił takich przeciwników jak „Złe wychowanie” i „Vera Drake” w wyścigu po Best European Film of 2004. 
No i jest jeszcze ta piosenka i scena w Wesołym Miasteczku. Chociażby dla nich warto obejrzeć ten film. 

Film: Głową w mur (Gegen die Wand), 2004, Niemcy, Turcja
Reż. Fatih Akin
Scen. Fatih Akin
Obsada: Birol Unel, Sibel Kekilli, Meltem Cumbul, Guven Kirac

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz