niedziela, 9 czerwca 2013

O filmach tak starych jak ja

Rok 1985 stał pod znakiem kina przygodowego, którego bohaterowie przenosili się do przeszłości, poszukiwali skarbów, podróżowali dookoła świata i pakowali się w najróżniejsze tarapaty. W tym samym roku genialne dramaty chwytały widzów za serca, a z ich oczu wyciskały łzy. Znani zabijacy prezentowali swoje mięśnie w kolejnych epizodach swojej historii, ściągając do kina wiernych fanów, żądnych mocnych wrażeń. Zaniedbana nie mogła czuć się również młodzież, o której filmowcy połowy lat osiemdziesiątych lubili opowiadać i do której kierowali znaczną część swoich dzieł. Miłość w kinie kwitła w kilku różnych odmianach, zarówno w formie poważnej, przedstawianej w melodramatach, jak i tej lekkiej, zabawnej i przyjemnej. 



Subiektywnie o kinie rozpoczęło blogową zabawę, polegającą na tworzeniu listy pięciu filmów, które powstały w roku naszych urodzin. Jak celnie zauważyła w swoim wpisie Rusty, wymaga to przyznania się do swojego wieku, ale zabawa jest na tyle fajna, że wydaje się warta tego poświęcenia. Tym bardziej przyjemnie myśli się o filmach tak samo starych, jak my sami, gdy poprzedniego dnia obchodziło się urodziny. Przyszłam na świat na świat 28 i jeden dzień temu, w małej mieścinie niedaleko stolicy Libii, jako że mój ojciec budował tam domy, a moja mama postanowiła mu towarzyszyć, przy okazji trenując ekstremalny poroding. Byłam największym i najjaśniejszym dzieckiem w szpitalu, dzięki czemu mogę mieć pewność, że nie zostałam podmieniona. Nie udało mi się niestety doświadczyć afrykańskiego wychowania w pustynnych piaskach i dziczy, ponieważ po pięciu miesiącach przyjechałam do Polski, aby dorastać żując gumę Turbo, zlizując z dłoni Vibovit, grając w gumę i pedałując bez trzymanki na Vigrach 3. Moje filmowe wykształcenie zdobywałam chodząc do jedynego kina w mieście, w którym seanse odbywały się nawet wtedy, gdy na sali siedziały dwie osoby, odtwarzając na video cały asortyment wypożyczalni kaset VHS i korzystając z oferty telewizji kablowej. Z filmami, które miały premierę w roku w moich narodzin zapoznawałam się na różnych etapach mojego życia, powoli dorastając do tematów, które podejmują. Zabawa zakłada, że filmów ma być tylko pięć, jednakże moich filmowych równolatków, które lubię, jest znacznie więcej. Dlatego pogrupowałam je w pewne kategorie, wybierając dla każdej z nich wybierając jednego przedstawiciela. Jest to bardzo subiektywna lista, prezentująca mój kształtujący się "gust" filmowy. 




1. Opowieść o Troskliwych Misiach (The Care Bears Movie), reż. Arna Selznick

Kanadyjska animacja, którą widziałam w jej ojczyźnie, w oryginalnej wersji językowej (nic nie rozumiałam) mając jakieś cztery lata  i do dziś pamiętam, że byłam nią zachwycona. Kaseta, na której film był nagrany obracała się w odtwarzaczu raz za razem, a ja siedziałam przykuta do telewizorem z uporem niezmordowanego kilkulatka. Opowieść o Troskliwych Misiach mieszkających wysoko w chmurach, jednak cały czas sprawujących opiekę nad dziećmi była niesamowicie ekscytująca. Każdy miś wyróżniał się innym wyglądem i innymi cechami charakteru. Do tej pory mam swoją figurkę Gderka, z którą kiedyś spałam, pomimo tego, że jest wykonana z plastiku i bardzo twarda. 

Inny film animowany z 1985, który wywarł na mnie spore wrażenie to He-Man and She-Ra: The Secret of the Sword. Animacja trochę na innym biegunie niż Troskliwe Misie, ale oglądając go byłam już poważnym sześciolatkiem, który na podwórku szpanował Szkieletora.



2. Powrót do przyszłości (Back to the future), reż. R. Zemeckis

Przede wszystkim jest to genialny film przygodowy, który posiada wszystkie najlepsze cechy tego gatunku. Podróżowanie w czasie w Delorianie, przyjaźń z szalonym naukowcem, możliwość odegrania się na szkolnym prześladowcy oraz zaimponowanie szkolnej miłości - o tym wszystkim marzyłam ja i moi rówieśnicy. Ta historia to również ciekawy wątek miłosny, który ostrzega, że przypadkowe rozkochanie w sobie własnej matki może być brzemienne w skutkach. Przekonuje się o tym Marty McFly, który podróżując do przeszłości przeszkadza swoim rodzicom w zakochaniu się, a tym samym w stworzeniu samego siebie. Marty staje przed bardzo trudnym zadaniem. Musi sprawić, aby jego własna matka się w nim odkochała i swoje uczucia przeniosła na jego ojca. Wszystko sprowadza się do tego jednego pocałunku na balu maturalnym, który na zawsze ma połączyć przyszłych państwa McFly. 

W 1985 roku powstały również inne świetne filmy przygodowe: Kopalnie Króla Salomona, Goonies i Kokon. 


3. Po prostu chłopak (Just One of the Guys), reż. Lisa Gottlieb

To jeden z tych filmów, w których nastolatka doświadczająca dyskryminacji ze względu na swoją płeć postanawia udowodnić, że nie jest gorsza od chłopaków poprzez stanie się jednym z nich. Marzeniem osiemnastoletniej Terry jest kariera dziennikarki, ale na przeszkodzie staje jej szowinistyczny redaktor naczelny szkolnej gazety. Chcąc, aby jej artykuły zostały opublikowane i otworzyły jej drogę do dalszego kształcenia się w pisaniu, Terry ścina włosy, zmywa makijaż, wkłada spodnie, a parą zwiniętych skarpetek nadaje swojemu kroczu chłopięcej wypukłości. Początkowo, pomimo kilku zabawnych przygód, wszystko idzie zgodnie z planem i dziewczyna zaczyna odnosić pierwsze sukcesy. Sytuacja jednak poważnie się komplikuje, gdy Terry zakochuje się w chłopaku, który traktuje ją jak najlepszego kumpla. W moich nastoletnich latach uwielbiałam tego typu filmy. Do dzisiaj został mi do nich sentyment i traktuję je jako ostateczną broń na zły humor i chandrę. 

Inne romantyczne komedie dla nastolatków z 1985 roku to: Tajemniczy Wielbiciel, Dziewczyny chcą się bawić i Dziewczyna z komputera


4. Rocky IV, reż. Sylvester Stallone

Rocky IV może się wydawać nieco dziwnym wyborem, biorąc pod uwagę tematykę tego bloga. Uwielbiam jednak tę serię, a najbardziej jej pierwszą i właśnie czwartą część. Całkowicie stereotypowy sposób przedstawienia zimnej i złej Rosji, marna gra aktorska i liczne pomyłki zupełnie mi nie przeszkadzają. Uwielbiam bowiem tego naiwnego boksera o wielkim sercu i ogromnej sile walki, emocjonujące pojedynki, świetne piosenki, których słucham zawsze, gdy czeka mnie trudne zadanie oraz słodką historię miłosną w tle tego całego boksowania. 

A propos piosenek:


W tym samym roku na dużym pojawiły się kontynuacje również innych serii, które jednak darzyłam mniejszą sympatią: Rambo II i Mad Max 3. 


5. Pożegnanie z Afryką (Out of Africa), reż. Sydney Pollack

Akademia Filmowa uznała Pożegnanie z Afryką za najlepszy film roku 1985, nagradzając Oscarem w siedmiu kategoriach. Jest to historia kobiety, która wyszła za mąż z rozsądku, świadomie rezygnując z namiętnej miłości. Ta jednak nie zrezygnowała z niej i zaatakowała ją znienacka, zaskakując całą swoją mocą. Nie jest to prosty romans o słabej kobiecie, biernie poddającej się uczuciu do silnego mężczyzny. Równolegle Karen odkrywa bowiem fascynację Afryką, która uczy ją niezależności, współżycia z naturą oraz wiary w samą siebie. Zakochałam się w tym filmie mają lat naście, Roberta Redforda uznałam za najprzystojniejszego mężczyznę, Meryl Streep za najlepszą aktorkę, a Afrykę za najpiękniejsze miejsce na świecie. 

Inne dramaty z 1985, które bardzo cenię to: Kolor Purpury, Ognie św. Elma oraz Pokój z widokiem. 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz