środa, 13 marca 2013

O tym, że najgorsze wiedźmy to te ze złamanymi sercami

Film: Oz Wielkie i Potężny (Oz: The Great and Powerful), 2013, USA

Reż. Sam Raimi

Scen. Mitchell Kapner, David Lindsay-Abaire

Obsada: James Franco, Mila Kunis, Rachel Weisz, Michelle Williams, Zach Braff






Po 74 lat latach od premiery „Czarnoksiężnika z Oz” kino znowu przenosi widzów do Kansas, w którym znajduje się magiczne przejście do zaczarowanej krainy. Wystarczy tylko złapać dobry wiatr (bardziej tornado), aby przedostać się do bajecznie kolorowego świata Oz. Zwiedziliśmy go już całkiem dobrze, gdy razem z Dorotką podążaliśmy żółtą brukowaną drogą w poszukiwaniu Czarnoksiężnika. Razem z nami podróżowali Strach na Wróble, Cynowy Drwal, Tchórzliwy Drwal. Każdy członek drużyny miał życzenie, którego spełnienie wydawało się możliwe jedynie przy udziale potężnych czarów. Okazało się jednak, że w każdym z nich tkwiła magia, potrafiąca działać cuda. Wyszło również na jaw, że wielki i potężny Czarnoksiężnik z Oz jest zwykłym człowiekiem, który dawno temu trafił do zaczarowanej krainy w balonie. I to właśnie jego historię opowiada nowy film Sama Raimiego.

Muzyka do słuchania w trakcie czytania (piosenka ze starego Oza, ale to jedna z tych, do których przypomnienia warto wykorzystać każdą okazję):
 
„Oz wielki i potężny” jest zatem prequelem klasycznego dzieła z 1939 roku, z którego świadomie czerpie, choć z pewnością nie tyle, ile początkowo zakładano. Film o przygodach Dorotki został bowiem wyprodukowany przez studio Warner Bros, które w dalszym ciągu ma prawo do tego obrazu. Dlatego też w produkcji Disneya nie mogły pojawić się ikoniczne czerwone pantofelki, czy niektóre teksty i postaci skrupulatnie wychwycone oraz wykreślone z pierwotnego scenariusza przez prawników WB. Pantofelki stały się na powrót srebrne, czyli takie, jakie wymyślił sobie Frank Bauman, autor książek o krainie Oz. Ich kolor zmienił się w czerwony na potrzeby filmu z Judy Garland, ponieważ ten kolor lepiej było można pokazać przy niedoskonałym wtedy sprzęcie filmowym.

Pomimo tego, że Warner Bros kazało powykreślać ze scenariusza sporo nawiązań do swojego filmu, to jednak udało się przywrócić w filmie Disneya obraz znanego nam dobrze Oz.

Na braki techniczne z pewnością nie mógł narzekać Raimi, który dysponował 200 milionowym budżetem i całym sztabem specjalistów od efektów specjalnych. Oglądając efekt jego pracy trzeba przyznać, że nie zmarnował ani pieniędzy, ani potencjału ludzi, z którymi współpracował. Trójwymiarowy obraz zachwyca bogactwem barw, wymyślnych stworzeń i zapierających dech w piersi widoków. Co prawda ich nagromadzenie i mocno efekciarskie wykorzystanie (rośliny atakujące z ekranu) odejmują uroku obrazowi zaczarowanej krainy. Jednak przesadą moim zdaniem jest nazywanie Raimiego hochsztaplerem, ponieważ w filmie jest wiele naprawdę świetnie nakręconych scen, które możliwe byłyby do pokazania tylko w technice 3D, a nie były przy tym tanimi chwytami (moment, gdy wszystko staje w miejscu, gdy Oskar znajduje się w środku trąby powietrznej). Wyskakujące z ekranu podobały się natomiast dzieciom, które chętnie wyciągały po nie ręce.
Film, którego każda minuta kosztowała ponad 1,5 mln dolarów nie może nie zachwycać.

Przy okazji chciałabym w tym momencie nawiązać do dyskusji toczącej się w Internecie na temat dolnej granicy wieku, która powinna obowiązywać przy tym filmie. Zdaniem wielu osób dzieło nie nadaje się dla dzieci poniżej 12 roku życia. Otóż zdarzyło mi się siedzieć w kinie w otoczeniu małych dzieci (o losie!), z których najmłodsze miało około 5 lat. Może były to jakieś wyjątkowo harde małolaty, ale oprócz dwóch sytuacji, które rzeczywiście mogły przerazić ich niewinne duszyczki, to film bardziej śmieszył niż straszył. I chociaż może pokazywanie filmu dzieciom poniżej siódmego roku życia rzeczywiście jest lekką przesadą, to myślę, że już takie ośmiolatki niejedno w swoim życiu widziały i Oz nie pozostawi na ich psychice żadnej traumy. 

Apokaliptyczne widoki w miasteczku porcelanowych imbryczków.
Elementami, które były nieco mniej właściwe dla tak młodej widowni, a wykreowanymi raczej z myślą o tatusiach, którzy ją do kina przyprowadzą, były zarówno stroje, jak i zachowanie trzech seksownych czarownic. Zupełnie nie przypominały one brzydkich, starych i garbatych wiedźm, które znamy ze starych bajek. Zgodnie z nowym trendem są piękne, młode i bardzo świadome swojej seksualności. Nie chcę zabrzmieć jak ciotka klotka, ale dekolty, w których paradowały Mila Kunis, Rachel Weisz i Michelle Williams były tak głębokie, że w scenach wymagających więcej ruchu przeczuwałam jakiś nip slip. A skoro już uderzyłam w malkontencki ton, pociągnę wątek i pogrążę się zupełnie. Fabuła filmu zakłada bowiem, że w Oz mieszkają trzy potężne czarownice, które świetnie posługują się magią. Dwie z nich są dobre, jedna zła. Z jakiegoś powodu dobre dwie żyją w strachu przed złą, która terroryzuje całą krainę. Zgodnie z legendą są jednak bezradne, ponieważ na tronie Zaczarowanego Grodu może zasiąść jedynie mężczyzna i tylko on może przywrócić spokój w królestwie. No tak, to tylko bajka (wyprodukowana do tego przez Disneya), ale w połączeniu ze sposobem przedstawienia czarownic nieco drażni. Oliwy do ognia dolewa to, że jedna z czarownic przeistacza się w prawdziwie złą wiedźmę (taką z zieloną skórą, czarnym kapeluszem i miotłą) po tym, jak złamane zostaje jej serce. Opatrunkiem na zranioną duszę feministek, które przypadkiem obejrzą ten film, ma być chyba jego zakończenie.

Trzy czarownice nie potrafią mądrze rządzić królestwem. Uratować je może jedynie udawany czarodziej, jeśli tylko przestanie zwodzić kobiety i myśleć o bogactwie.

Jak już wspominałam, „Oz wielki i potężny” to jednak przede wszystkim bajka, która uwodzić ma magią przedstawionego świata. Momentami jest całkiem zabawnie, szczególnie za sprawą towarzyszy podróży Oza, Finleya (Zach Braff) i Porcelanki (Joey King). Czasami jednak jest nieco za słodko, co zauważyłam nie tylko ja, ale również żywo komentujący film siedmiolatek siedzący obok mnie. W efekcie gdzieś pod koniec seansu zaczynamy być trochę znużeniu. Na szczęście wtedy akcja mocno przyśpiesza i kończy się potężnymi fajerwerkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz