Reż. Sam Raimi
Scen. Mitchell Kapner, David Lindsay-Abaire
Obsada: James Franco, Mila Kunis, Rachel Weisz, Michelle Williams, Zach Braff
Po 74 lat latach od premiery „Czarnoksiężnika z Oz” kino znowu przenosi widzów do Kansas, w którym znajduje się magiczne przejście do zaczarowanej krainy. Wystarczy tylko złapać dobry wiatr (bardziej tornado), aby przedostać się do bajecznie kolorowego świata Oz. Zwiedziliśmy go już całkiem dobrze, gdy razem z Dorotką podążaliśmy żółtą brukowaną drogą w poszukiwaniu Czarnoksiężnika. Razem z nami podróżowali Strach na Wróble, Cynowy Drwal, Tchórzliwy Drwal. Każdy członek drużyny miał życzenie, którego spełnienie wydawało się możliwe jedynie przy udziale potężnych czarów. Okazało się jednak, że w każdym z nich tkwiła magia, potrafiąca działać cuda. Wyszło również na jaw, że wielki i potężny Czarnoksiężnik z Oz jest zwykłym człowiekiem, który dawno temu trafił do zaczarowanej krainy w balonie. I to właśnie jego historię opowiada nowy film Sama Raimiego.
Muzyka do słuchania w trakcie czytania (piosenka ze starego Oza, ale to jedna z tych, do których przypomnienia warto wykorzystać każdą okazję):
„Oz wielki i potężny” jest zatem prequelem klasycznego dzieła z 1939 roku, z którego świadomie czerpie, choć z pewnością nie tyle, ile początkowo zakładano. Film o przygodach Dorotki został bowiem wyprodukowany przez studio Warner Bros, które w dalszym ciągu ma prawo do tego obrazu. Dlatego też w produkcji Disneya nie mogły pojawić się ikoniczne czerwone pantofelki, czy niektóre teksty i postaci skrupulatnie wychwycone oraz wykreślone z pierwotnego scenariusza przez prawników WB. Pantofelki stały się na powrót srebrne, czyli takie, jakie wymyślił sobie Frank Bauman, autor książek o krainie Oz. Ich kolor zmienił się w czerwony na potrzeby filmu z Judy Garland, ponieważ ten kolor lepiej było można pokazać przy niedoskonałym wtedy sprzęcie filmowym.
![]() |
Pomimo tego, że Warner Bros kazało powykreślać ze scenariusza sporo nawiązań do swojego filmu, to jednak udało się przywrócić w filmie Disneya obraz znanego nam dobrze Oz. |
Na braki techniczne z pewnością nie mógł narzekać Raimi, który dysponował 200 milionowym budżetem i całym sztabem specjalistów od efektów specjalnych. Oglądając efekt jego pracy trzeba przyznać, że nie zmarnował ani pieniędzy, ani potencjału ludzi, z którymi współpracował. Trójwymiarowy obraz zachwyca bogactwem barw, wymyślnych stworzeń i zapierających dech w piersi widoków. Co prawda ich nagromadzenie i mocno efekciarskie wykorzystanie (rośliny atakujące z ekranu) odejmują uroku obrazowi zaczarowanej krainy. Jednak przesadą moim zdaniem jest nazywanie Raimiego hochsztaplerem, ponieważ w filmie jest wiele naprawdę świetnie nakręconych scen, które możliwe byłyby do pokazania tylko w technice 3D, a nie były przy tym tanimi chwytami (moment, gdy wszystko staje w miejscu, gdy Oskar znajduje się w środku trąby powietrznej). Wyskakujące z ekranu podobały się natomiast dzieciom, które chętnie wyciągały po nie ręce.
![]() |
Film, którego każda minuta kosztowała ponad 1,5 mln dolarów nie może nie zachwycać. |
Przy okazji chciałabym w tym momencie nawiązać do dyskusji toczącej się w Internecie na temat dolnej granicy wieku, która powinna obowiązywać przy tym filmie. Zdaniem wielu osób dzieło nie nadaje się dla dzieci poniżej 12 roku życia. Otóż zdarzyło mi się siedzieć w kinie w otoczeniu małych dzieci (o losie!), z których najmłodsze miało około 5 lat. Może były to jakieś wyjątkowo harde małolaty, ale oprócz dwóch sytuacji, które rzeczywiście mogły przerazić ich niewinne duszyczki, to film bardziej śmieszył niż straszył. I chociaż może pokazywanie filmu dzieciom poniżej siódmego roku życia rzeczywiście jest lekką przesadą, to myślę, że już takie ośmiolatki niejedno w swoim życiu widziały i Oz nie pozostawi na ich psychice żadnej traumy.
![]() |
Apokaliptyczne widoki w miasteczku porcelanowych imbryczków. |
Elementami, które były nieco mniej właściwe dla tak młodej widowni, a wykreowanymi raczej z myślą o tatusiach, którzy ją do kina przyprowadzą, były zarówno stroje, jak i zachowanie trzech seksownych czarownic. Zupełnie nie przypominały one brzydkich, starych i garbatych wiedźm, które znamy ze starych bajek. Zgodnie z nowym trendem są piękne, młode i bardzo świadome swojej seksualności. Nie chcę zabrzmieć jak ciotka klotka, ale dekolty, w których paradowały Mila Kunis, Rachel Weisz i Michelle Williams były tak głębokie, że w scenach wymagających więcej ruchu przeczuwałam jakiś nip slip. A skoro już uderzyłam w malkontencki ton, pociągnę wątek i pogrążę się zupełnie. Fabuła filmu zakłada bowiem, że w Oz mieszkają trzy potężne czarownice, które świetnie posługują się magią. Dwie z nich są dobre, jedna zła. Z jakiegoś powodu dobre dwie żyją w strachu przed złą, która terroryzuje całą krainę. Zgodnie z legendą są jednak bezradne, ponieważ na tronie Zaczarowanego Grodu może zasiąść jedynie mężczyzna i tylko on może przywrócić spokój w królestwie. No tak, to tylko bajka (wyprodukowana do tego przez Disneya), ale w połączeniu ze sposobem przedstawienia czarownic nieco drażni. Oliwy do ognia dolewa to, że jedna z czarownic przeistacza się w prawdziwie złą wiedźmę (taką z zieloną skórą, czarnym kapeluszem i miotłą) po tym, jak złamane zostaje jej serce. Opatrunkiem na zranioną duszę feministek, które przypadkiem obejrzą ten film, ma być chyba jego zakończenie.
![]() |
Trzy czarownice nie potrafią mądrze rządzić królestwem. Uratować je może jedynie udawany czarodziej, jeśli tylko przestanie zwodzić kobiety i myśleć o bogactwie. |
Jak już wspominałam, „Oz wielki i potężny” to jednak przede wszystkim bajka, która uwodzić ma magią przedstawionego świata. Momentami jest całkiem zabawnie, szczególnie za sprawą towarzyszy podróży Oza, Finleya (Zach Braff) i Porcelanki (Joey King). Czasami jednak jest nieco za słodko, co zauważyłam nie tylko ja, ale również żywo komentujący film siedmiolatek siedzący obok mnie. W efekcie gdzieś pod koniec seansu zaczynamy być trochę znużeniu. Na szczęście wtedy akcja mocno przyśpiesza i kończy się potężnymi fajerwerkami.