środa, 27 marca 2013

O marzeniach wystukanych na maszynie do pisania

 Film: Wspaniała (Populaire), 2012, Francja

Reż. Regis Roinsard

Scen. Regis Roinsard, Daniel Presley, Romain Compingt

Obsada: Romain Duris, Deborah Francois, Berenice Bejo, Shaun Benson









Zima trwa w najlepsze, a ja hibernuję się coraz bardziej. Tak jak przez wcześniejsze miesiące starałam nie dać się tej wysysającej energię jędzy i z całej siły walczyć ze zniechęceniem, tak teraz poddałam się melancholii, nic tylko siedzę i wyzłośliwiam się na wszystko. Do tego stopnia nic mi się nie chce, że od dwóch dni nie zainteresowałam się drzwiczkami szafy, które wypadły i tylko przestawiam je, gdy chcę coś wyjąć.
 
Muzyka do słuchania w trakcie czytania:
  

Zwierzywszy się ze swoich smutków, całkowicie zmieniam ton i przechodzę do rzeczy wesołych. Otóż wczoraj postanowiłam jednak zawalczyć z nieprzychylną aurą skłaniającą do siedzenia w domu i wybrałam się do kina. Zdecydowałam się na film, po którym spodziewałam się lekkiej fabuły, subtelnego dowcipu, udanych kreacji aktorskich i wizualnej uciechy. Cóżby to miało być innego niż francuska komedia romantyczna? Powiem od razu, że „Wspaniała” mnie nie zawiodła. Uważam, że jest to bardzo dobry poprawiacz nastroju, który pozwala nam poczuć się przez dwie godziny tak, jakby wiosna jednak już do nas przyszła.


Zacznijmy zatem od fabuły, która jest nieskomplikowana, ale nie nudna. Film przenosi nas na francuską prowincję lat pięćdziesiątych, czyli tam, gdzie feminizm dotrze dopiero za jakiś czas. Póki co natomiast celem każdej szanującej się młodej kobiety jest znalezienie dobrej partii i… i właściwie tyle. Na ten stan rzeczy nie zgadza się Rose Pamphyle (Deborah Francois), córka sklepikarza, która wzdycha wieczorami do maszyny do pisania oraz tego wszystko, co ona utożsamia. Stenopisanie to najważniejsza umiejętność w CV sekretarki, wymarzonym zawodzie Rose. To możliwość odrzucenia zaręczyn mechanika samochodowego, opuszczenia prowincji i rozpoczęcia samodzielnego życia w mieście. Dziewczyna zakrada się nocami do sklepu i zawzięcie ćwiczy. Na rozmowie kwalifikacyjnej nie wypada najlepiej, ale przykuwa uwagę pracodawcy szybkością, z którą przepisuje tekst na maszynie, posługując się przy tym tylko dwoma palcami. Louis Echard (Romain Duris), dyrektor biura ubezpieczeń, to człowiek potrafiący dostrzec ukryty talent. Wobec urody i charyzmy Rose również nie pozostaje obojętny. 
 

I tak zaczyna się wielka przygoda dziewczyny z prowincji, która goni za marzeniem. Przypuszczenia Louisa niestety sprawdzają się i Rose na sekretarkę kompletnie się nie nadaje, za to na maszynie pisze z nadnaturalną prędkością. Kochający rywalizację i wyzwania Louis postanawia to wykorzystać wystawiając Rose do zawodów w daktylografii. Owszem, kiedyś takowe naprawdę istniały, choć raczej nie miały tak dużego znaczenia, jak zostało to przedstawione w filmie. Choć dziewczyna nie radzi sobie tak dobrze, jakby szef tego oczekiwał, nie oznacza to dla niego porażki, lecz konieczność rozpoczęcia szkolenia. W tym momencie komedia romantyczna zaczyna się zamieniać nieco w film sportowy, w którym rytm wyznaczają intensywne treningi. Na szczęście humor i urok pozostają, przez co film nie traci na swojej spójności. 
 
 

Jak możemy się spodziewać to, że bohaterowie spędzają ze sobą prawie cały czas sprawia, że zaczyna między nimi mocno iskrzyć. Nie byłaby to jednak komedia romantyczna, gdyby na przeszkodzie do „i żyli długo i szczęśliwie” nie stanęły najróżniejsze przeciwności. Tutaj mamy strach przed zaangażowaniem, rodzinne frustracje i śliczną żonę przyjaciela (Berenice Bejo). 
 

Dowcip w filmie został oparty głównie na sposobie przedstawienia dwóch skrajnie różnych postaci, które w zestawieniu ze sobą stają się bardzo humorystyczne. Subtelność dowcipu przypomina nam, że oglądamy film produkcji francuskiej a nie amerykańskiej.


To, że film naprawdę przyjemnie się ogląda to w głównej mierze zasługa aktorów, którzy wiarygodnie odegrali nie tylko swoje własne role, ale również rodzące się pomiędzy parą uczucie. Deborah Francois przeszła całkowitą transformację w niewinną, zabawną i nieco gapowatą dziewczynę, która urokiem potrafi zjednać sobie prawie każdego, ale gdy trzeba to też tupnie nogą i bez oporów powie to, co leży jej na sercu. Aktorka podobno tak intensywnie przygotowywała się do roli ćwicząc szybkie pisanie na maszynie, że nabawiła się kontuzji łokcia. Romain Duris to z kolei amant zawodowy, który uwodzi spojrzeniem, pewnymi siebie ruchami i głębokim głosem. Da się jednak łatwo zauważyć, że pod pancerzem twardziela jego postać skrywa dobre serce i wrażliwą duszę. Aby jednak nie zostać posądzoną o zbytni optymizm, dla mnie Duris nieco przerysował swoją rolę i jego gra nie wypadła tak świeżo, jak w przypadku Debory. Osobiście uważam, że grała ona pierwsze skrzypce w tej parze.  

Wizualna warstwa filmu to z kolei prawdziwa bajka. Wyedukowani przez serial Mad Men wiemy dokładnie jak wyglądały moda i wnętrza w latach pięćdziesiątych. Stroje i scenografia we „Wspaniałej” zostały jednak w podobny sposób perfekcyjnie dopieszczone, więc nie ma do czego się przyczepić.

 
Zdaję sobie sprawę, że ta recenzja jest tak słodka i cukierkowa, jak sama „Wspaniała”. A jest taka dlatego, że świadomie wybrałam się do kina na francuską komedię romantyczną i dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam. Owszem, można zarzucić filmowi to, że fabuła i postacie zostały nakreślone dosyć płytko, ale na tym chyba też miała polegać jego świeżość i lekkość.


To, że film zasługuje na zainteresowanie potwierdza również fakt, że prawa do jego dystrybucji w Stanach Zjednoczonych wykupiła The Weinstein Company. A kto jak to, ale Harvey ma nosa do dobrych historii, które potrafią przynosić zyski. Co podsumować można cytatem z filmu „Ameryka dla biznesu, Francja dla miłości”. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz