niedziela, 17 listopada 2013

"You like me, right now, you like me!" Liebster Award.

Liebster Award to świetna zabawa pozwalająca na promocję mniej znanych blogów, do których moglibyśmy nigdy nie dotrzeć, przez co stracilibyśmy okazję zobaczenia, jakie są fajne. Tak, myślę w tej chwili o swoim blogu, nominowanym do nagrody przez wcale-nie-tak-mało-znaną Mysz z Mysza Movie. Ale nie tylko. Sama bowiem mam wielką frajdę podczas czytania liebsterowych wpisów blogerów, których znam i czytam oraz odkrywania blogów, które od tej pory zamierzam czytać. Zasady zabawy są proste: każdy nominowany do nagrody bloger odpowiada na 11 zadanych pytań, nominuje kolejne 11 blogów i zadaje swoje 11 pytań. Pytania Myszy brzmiały bardzo niewinnie do chwili, kiedy zaczęłam na nie odpowiadać. Obiecałam pisać prawdę i tylko prawdę. Co z tego wyszło? Przekonajcie się sami.



1. Ulubiona piosenka „z filmu”?

Uwielbiam muzykę filmową, przy niej najlepiej mi się myśli, bawi, całuje, ćwiczy, sprząta i gotuje. Jest wiele soundtracków, które po obejrzeniu filmów pozostały ze mną na zawsze. Najchętniej jednak słucham tego, co powstało w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. I nie przedłużając już tego zupełnie zbędnego wstępu, muszę potwierdzić to, co wie każdy, kto zna mnie dłużej niż 10 minut. Moją ulubioną piosenką jest „The time of my life” (Bill Medley &Jennifer Warnes) z filmu, który chyba trochę za wcześnie uświadomił mi, że najlepsi faceci to ci, których nie akceptują nasi ojcowie.



2. Reżyser, którego filmów z zasady nie lubisz? 

Hmm… „z zasady” brzmi mocno arbitralnie. Jest kilku reżyserów, których części filmów nie lubię, ale mam sporą awersję do dzieł Larsa von Triera. Może jestem zbyt głupia, żeby zrozumieć filmy tego pana, ale nie daję rady wytrwać na nich do końca. Zastanawiam się nad tym, czy ciekawość zwycięży nad zdrowym rozsądkiem i skuszę się do obejrzenia porno z Shia LeBaeoufem.


3. Film, który obejrzałeś/obejrzałaś w tym roku, a który najbardziej Cię zaskoczył (pozytywnie lub negatywnie)? 

Nie przypominam sobie żadnego potężnego efektu „Wow, myślałam, że to szmira, a film jest całkiem spoko”, ani „Miałam nadzieję na arcydzieło, a ten film ssie”. Więcej oczekiwałam z pewnością po „Wielkim Gatsby’m”. Nie spodziewałam się, że tak dobrze będę się bawić na „Pacific Rim”. Jednak filmem, który sprawił mi w tym roku największą niespodziankę był chyba „Once”, który z niejasnych mi powodów obejrzałam dopiero jakieś trzy miesiące temu. Niby nie powinien, ponieważ to jest właśnie ten rodzaj historii miłosnych, które lubię najbardziej – niebanalnych, niedoprecyzowanych, pozostawiających widza z uczuciem niedosytu i łzami w oczach. Gdy film się skończył żałowałam zarówno tego, że nie widziałam go wcześniej, jak i tego, że nigdy już nie będę mogła obejrzeć go po raz pierwszy.





4. Serial do którego oglądania trudno jest Ci się przyznać przed znajomymi?

Mysz chyba całkowicie chciała mnie pogrążyć tymi pytaniami. Jako, że postanowiłam odpowiadać szczerze, nie będę tutaj nikomu mydlić oczu tym, że wstydzę się przyznawać do oglądania dobrych seriali. Ostatnio pisałam całkiem otwarcie o moim oczarowaniu „Sleepy Hollow”. To, co ukrywam musi być zatem znacznie gorsze. Przed znajomymi, na których pragnę zrobić dobre wrażenie raczej unikam mówienia o tym, że obejrzałam wszystkie odcinki polskiej „Brzyduli”. Co więcej, ja ten serial mocno przeżywałam.


5. Książka, która zmieniła Twoje życie? 

„Sachem” Sienkiewicza. Naprawdę. Do szóstej klasy podstawówki byłam przekonana, że chcę zostać lekarzem. Radziłam sobie ze wszystkimi przedmiotami ścisłymi, uwielbiałam biologię, marzyłam o tym, aby być jak doktor Ross z „Ostrego dyżuru” i robić tracheotomię dzieciom w zalanych kanałach (pamiętacie ten odcinek?). Tak było do pewnego zadania z języka polskiego, kiedy to mieliśmy napisać scenariusz do słuchowiska radiowego, opartego o wydarzenia przedstawione w „Sachemie”. Moje było na tyle dobre, że nauczycielka przeczytała je na głos w klasie, a następnie zaczęła zachęcać do dalszego pisania. I w ten oto sposób nigdy nie zostałam lekarzem.


6. Gdyby Twoje życie miało przypominać dowolny serial, który byś wybrała? 

To akurat bardzo proste pytanie. A odpowiedź brzmi: Buffy, postrach wampirów.


7. Twoje tegoroczne (lub zeszłoroczne) odkrycie muzyczne? 

Chromatics. Ich wykonaniem „Running up the Hill” narkotyzowałam się w zapętleniu przez jakiś tydzień albo dwa.


8. Gatunek filmowy, którego oglądanie przychodzi Ci z trudem? 

Horrory i filmy polityczne. Pierwszych się boję, a drugie mnie nudzą.


9. Wymarzony geekowski pojazd, który chciałbyś/chciałabyś sobie sprawić?

Czy TARDIS wchodzi w grę? A jeśli tak, to czy można chcieć coś innego? Nie dość, że przemieszcza się w czasie i przestrzeni, to jeszcze ma śliczny niebieski kolor i basen w środku.


10. Wyobraź sobie, że Twój znajomy/znajoma może Cię przedstawić Twojemu ulubionemu aktorowi/aktorce/muzykowi/twórcy/pisarzowi/whatever. Czy korzystasz z okazji, by poznać swojego idola?

Pewnie. Od razu rezerwuję apartament w pięciogwiazdkowym hotelu, zamawiam truskawki i szampana, będziemy z Idrisem odwoływać apokalipsę.



11. Najbardziej żenujący utwór, jaki ostatnio wpadł Ci w ucho? 

Najlepsze na koniec. „Ona tańczy dla mnie” to żadna nowość, ale utwór zyskał dla mnie nową (jakąkolwiek) jakość po tym, jak zobaczyłam Jean Claude Van Damme’a bounsującego bioderkami w jego takt. Od teraz za każdym razem, gdy nachodzi mnie smutność, włączam sobie JCVD i od razu czuję się jakbym pomykała na białym jednorożcu w kierunku tęczy.



Koniec zwierzeń. 

Większość autorów blogów, które zamierzam nominować do Liebster Award otrzymało już wcześniej wyróżnienia, a tym samym odpowiedziało na 11 pytań. Niemniej, jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji albo miał ochotę na dalszą zabawę, to zamieszczam mój kwestionariusz. Zachęcam też wszystkich, którzy chcieliby się pobawić do zamieszczania odpowiedzi w komentarzach.

1. Do której serialowej rodziny chciałbyś/łabyś należeć?
2. Jeśli miałbyś/miałabyś okazję dać Morganowi Freemanowi jakikolwiek tekst do przeczytania, to co by to było? 
3. Wpis na blogu, którego pisanie sprawiło Ci najwięcej frajdy. 
4. Scena filmowa, którą chciałbyś/chciałabyś odtworzyć w swoim życiu. 
5. Twoja najbardziej geekowska fantazja seksualna.
6. Najbardziej znienawidzona postać serialowa. 
7. Jesteś supersławnym blogerem i dostajesz okazję uczestniczenia w postawaniu filmu swojego ulubionego reżysera. Którego wybierasz? I jak wyobrażasz sobie swoją rolę w filmie?
8. Film, którego nigdy nie podejrzewałeś/łaś o to, że wzruszy Cię do łez. 
9. Który serial powinien otrzymać swoją filmową kontynuację?
10. Jakie smakołyki pomagają Ci w pisaniu?
11. Film, który byłby idealny, gdyby nie jego zakończenie (wiem, niebezpieczne pytanie). 



A nominacje do Libester Award idą do: 


1. Zwierz popkulturalny – ja wiem, że to znana blogerka, która w ten weekend lansuje się na Blog Forum Gdańsk i niedługo pewnie będzie wypowiadać się w Pytaniu na Śniadanie na temat tego, ile zarabiają blogerzy. Tego jej życzę, a nominacją chciałam podziękować za udowodnienie tego, że istnieje w Polsce więcej niż jeden blog kulturalny. Jak również za to, że można jednocześnie pisać doktorat oraz zabawne wpisy o mężczyznach w wannach. 

2. Fangirls’s Guide to the Galaxy – Rusty jest autorką pierwszego komentarza na tym blogu, więc zawsze będę ją wielbić i czytać. Na szczęście bardzo dobrze pisze, więc nie będzie to trudne. A teraz jeszcze widzę, że na pierwsze pytanie Myszy udzieliła tej samej odpowiedzi. Czy to jest dobre miejsce na wyznanie miłości? 

3. Kacza Zupa – za współdzielone uwielbienie do serialu The Good Wife, za wyraziste opinie, dystans do samej siebie i bardzo ciekawe popkulturowe spostrzeżenia. 

4. Oh no, it’s suzarro – za dowcip, lekkość pisania, ciekawe analizy i miłość do animacji Disneya. 

5. Wiedźma na Orbicie – za dokształcanie w sferze fantastyki oraz gier, dzięki czemu mogę błyskać wiedzą na geekowskich imprezach i wyrywać przystojniaków w t-shirtach z Gwiezdnymi Wojnami. 

6. Recenzje Malkontentki – kolejna blogerka, która zwiększa moje szanse na maraton Władcy Pierścieni w wersji reżyserskiej z mężczyzną, który dialogi zna na pamięć. Geek is the new sexy, jak to mówią. A blog Malkontentki jest sexy także dlatego, że ma wyraziste opinie i silny charrrakter. 

7. Kącik Kiciputka – za rysunki trafnie komentujące rzeczywistość, dowcip oraz najlepszą definicję feminizmu, z jaką kiedykolwiek się spotkałam. 

8. Skrawki kina w chwili obecnej dostępne pod tym adresem – za bardzo dobre recenzje oraz podrzucanie ciekawych tytułów, o których nie miałam pojęcia, a po przeczytaniu o nich na blogu Natalii, miałam ochotę od razu obejrzeć. 

9. Plakaty filmowe – za bogatą wiedzę na temat plakatów, ich historii oraz twórców, za wskazywanie wad złych plakatów i pokazywanie zalet tych dobrych. 

10. Art House, czyli Subiektywnie o kinie – za wiele inspiracji, polecanie dobrych filmów, własne zdanie oraz lekki sposób pisania. 

11. Chata wuja Freda – za rozbawianie mnie do łez oraz pokazywanie tego, że nie tylko ja mam problemy z opanowaniem lenistwa.



Zapomniałam dodać, że za tę pyszną zabawę należy podziękować Oli z Doliny Kulturalnej, która skierowała liebsterową akcję na popkulturowe tory. Ponadto przygotowała podsumowanie, pozwalające na poznanie wszystkich uczestników i zapoznanie się z ich pokręconymi popkulturowymi wynurzeniami. Ola, you are awesome. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz