niedziela, 3 marca 2013

O tym, że od "meet cute" do zakochania jeden krok

Temat tego wpisu chodził za mną już od dłuższego czasu. Bywa jednak tak, że jeśli pomysł wydaje się nam dobry, zaczynamy się stresować o to, czy jego realizacja dorówna mu jakością. Przynajmniej tak to wygląda w moim przypadku. Dzisiaj jednakże, w tę wietrzną niedzielę (w filmie pogodę wprost wymarzoną na romans w scenerii nieprzystępnych angielskich wzgórz, w rzeczywistości zachęcającą nas do pozostania w domu i obejrzenia takowego romansu z kubkiem gorącej herbaty) postanowiłam stoczyć batalię z monstrualnym bólem głowy i zmierzyć się z własnymi obawami.




No to, gdy dramatyczny wstęp mam już za sobą, mogę przejść do konkretów. Mam zamiar bowiem napisać o jednym z podstawowych elementów komedii romantycznych, który niejako definiuje ten gatunek. Każda historia miłosna, na kanwie której opiera się typowy romcom rozpocząć się musi od spotkania bohaterów, którzy przez resztę filmu będą się na przemian zbliżać do siebie i oddalać. Takie spotkanie, przetwarzane na różne sposoby, otrzymało swoją nazwę – „meet cute”. Tym, którzy oglądali „Holiday” może się ona wydać znajoma, ponieważ w filmie pada z ust Arthura Abbotta (Eli Wallach). Ten emerytowany hollywoodzki scenarzysta wyjaśnia Iris (Kate Winslet), a przy okazji także nam, na czym tradycyjny „meet cute” polega: Powiedzmy, że mężczyzna i kobieta potrzebują czegoś do spania i oboje udają się do tego samego sklepu, w którym sprzedają pidżamy. Mężczyzna mówi do sprzedawcy: „Ted, potrzebuję tylko dołu”, a kobieta mówi: „Potrzebuję tylko górę”. Spoglądają na siebie i to jest właśnie „meet cute”. Każdemu, kto obejrzał więcej niż jedną komedię romantyczną, z pewnością nie jest trudno wyobrazić sobie tę scenę.

The Holiday, a szczególnie postać Arthura Abbotta zajmuje szczególne miejsce w tym blogu , dlatego  cytowany będzie do znudzenia

Fikcyjny Arthur Abbott nie jest oczywiście twórcą tego terminu, który w rzeczywistości funkcjonuje od 1938 roku, kiedy to Billy Wilder użył go w wywiadzie odnośnie „Ósmej żony Sinobrodego” (Bluebeard’s Eighth Wife). Opowiedziana przez Arthura scena pochodzi natomiast z tego samego filmu. Za popularyzację terminu odpowiadają z kolei filmowi krytycy Roger Ebert i Christy Lemire. Ebert, który jest również scenarzystą przyznał, że sam ma na koncie klasyczny „meet cute” i dla niego jest to „scena, w której ktoś wpada na kogoś innego, coś się dzieje, bohaterowie zaczynają ze sobą rozmawiać, ich oczy się spotykają i dostrzegają, że się sobie podobają.”


Claudette Colbert, Gary Cooper i Ernst Lubitsch to romcomowy dream team lat 30tych
Zgodnie z oficjalną definicją „meet cute” to pierwsze spotkanie pary przyszłych zakochanych, które postrzegane jest jako urocze, niezręczne i zabawne. Scena takiego spotkania jest znakiem rozpoznawczym komedii romantycznych. Zazwyczaj przebiega w nietypowych i komicznych okolicznościach. Pozwala na stworzenie sztucznej sytuacji, w której filmowcy mogą przedstawić bohaterów w ciekawy, rozrywkowy sposób. Nierzadko „meet cute” prowadzi również do zabawnego zderzenia bardzo różnych osobowości, o całkowicie przeciwstawnych charakterach i przekonaniach.

"Meet cute" to takie spotkanie, które przypadku z przeznaczeniem.
W tym momencie docieramy do sedna tego, dlaczego technikę tę zaczęto wykorzystywać w filmie. Jej początek związany jest z tak zwanymi „screwball comedies”, które tworzono w amerykańskim kinie w latach 30tych XX wieku. Słowo screwball znaczy „dziwaczny, zbzikowany, postrzelony, irracjonalny”. Była to jedna z odmian komedii romantycznej, która opowiadała o romansie dwójki bohaterów pochodzących z kompletnie odmiennych środowisk, różniących się statusem społecznym i materialnym, wykształceniem i charakterem. Motywem przewodnim była między płciowa walka, w której zazwyczaj wygrywała kobieta (aha!). Poza tym filmy z tego gatunku charakteryzowały się licznymi gagami, błyskotliwymi dialogami i szybką akcją.

Bringing up baby to screwball comedy, w której bogata dziedziczka i paleontolog muszą sobie poradzić z  gepardem
Za pierwszą „screwball comedy” uznaje się film „Ich noce” (It happened one night) z 1934 roku w reżyserii Franka Capry, z Claudette Colbert i Clarkiem Gable w rolach głównych. Produkcja opowiada o cynicznym dziennikarzu i rozpieszczonej córce milionera. Ellie Andrews ma zamiar poślubić znanego playboya i wbrew sprzeciwom ojca wyrusza do Nowego Jorku na spotkanie z nim. Peter Warne, świeżo zwolniony z pracy za picie w pracy, desperacko szuka materiału na artykuł, który pozwoliłby mu odzyskać posadę również zmierza w kierunku miasta, które nigdy nie śpi. Ich „meet cute” ma miejsce w autobusie, gdy Ellie siada na miejscu Petera, o które ten stoczył walkę z nieuprzejmym kierowcą. Ona nie ma zamiaru ustąpić, więc ostatecznie muszą podzielić się miejscem i tym samym znosić swoje towarzystwo, które z czasem staje się coraz mniej nieprzyjemne, przez całą drogę. Uważam, że film ten przestawił przyszłym twórcom nie tylko, jak stworzyć klasyczne „meet cute”, ale również to, że podróż to idealny sposób na jego wykorzystanie. Lekcja, którą skrupulatnie wykorzystano między innymi w „Kiedy Harry poznał Sally’, czy „Francuskim pocałunku”.

Film "Ich noce' to również świetny poradnik o tym jak łapać stopa
Obecnie „meet cute” wykorzystuje się jako sposób na zawiązanie i przyśpieszenie akcji filmu, przykucie uwagi oglądającego oraz pokazanie w ciekawy sposób odmiennych charakterów bohaterów. Pomysły na takie spotkanie rzadko cechuje oryginalność, wykorzystuje się codzienne sytuacje, które z założenia mogą przydarzyć się każdemu z nas. W „Moim wielkim greckim weselu” pracująca jako kelnerka Toula oblewa Iana kawą. Summer i Tom, bohaterowie „500 dni miłości” poznają się w windzie. „Igraszki losu” karzą Jonathanowi i Sarze sięgnąć w sklepie po tę samą parę rękawiczek. Trochę stresu przeżywamy, gdy organizatorka wesel z obcasem uwięzionym w studzience ma zostać stratowana przez rozpędzony kontener na śmieci, ale na szczęście „meet cute” w „Powiedz tak” polega na tym, że w ostatniej chwili zostaje uratowana przez Edisona.

To nie jest "meet cute", jeśli bohaterowie nie spojrzą sobie głęboko w oczy
Pomimo tego, że „meet cute” to element charakterystyczny dla komedii romantycznych, czasami wykorzystywany jest również w filmach innych gatunków, czasem nawet bardzo odległych. W „Piątym elemencie” Milla Jovovich dosłownie wpada Bruce’owi Willisowi do latającej taksówki. To już trochę mniej codzienna sytuacja (zapewne też smutny fakt dla większości mężczyzn).

W tym przypadku różnice w pochodzeniu bohaterów są dosyć znaczące
Świetnie „meet cute” definiuje „Paperman”, krótkometrażowy film Disneya, który w tym roku zdobył w tym roku Oscara. Można go w całości obejrzeć tutaj. Oprócz nagrody film zdobył ogromną popularność, co pokazuje, jak wielką słabość mamy do scen tego typu i chociaż widzieliśmy je już tak wiele razy, w dalszym ciągu mamy ochotę je oglądać. 


A w świecie animacji nikt się nie zna na "meet cute" jak Disney





Follow my blog with Bloglovin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz